28 czerwca 2014

10. "I just wanna live while I'm alive!"



:: perspektywa Marianny ::
Tegoroczny sezon jest bardzo napięty i przekonujesz się o tym na własnej skórze. Niedawno wszyscy siatkarze stawili się na zgrupowaniu w Spale, a już wylatujecie na pierwszy mecz. Jesteś bardziej niż przerażona. Nigdy nie lubiłaś latać, a z wiekiem wcale się to nie zmieniło. Postanawiasz jednak, że zaciśniesz zęby i postarasz się wytrzymać. W najgorszym wypadku dosiądziesz się do Bartka Kurka i razem będziecie wymyślać najgorszą na świecie katastrofę lotnicza. Walizki, już spakowane, stoją przy drzwiach, a Ty ostatni raz sprawdzasz w pamięci listę rzeczy, które musisz wziąć. Nie chcesz dać plamy na pierwszym poważnym sprawdzianie swoich umiejętności. Bo zdjęcia, które od czasu do czasu pstrykasz na treningu, jakimś wielkim wyzwaniem nazwać nie możesz. Sprawdzasz raz jeszcze czy zapakowałaś cały sprzęt, bez tego się przecież nie obejdzie. Kiedy w końcu stwierdzasz, że niczego ważnego nie pominęłaś, drzwi do Twojego pokoju się otwierają, a Ty zauważasz, że zawodnik z numerem szesnaście na koszulce meczowej po pierwsze- nadal nie nauczył się pukać, a po drugie- leży rozwalony na Twoim łóżku i suszy ząbki w Twoją stronę. Przyzwyczaiłaś się już do Krzyśka i jego sposobu bycia, ale zaniku umiejętności pukania ścierpieć nie możesz.
- Ja Ci walizki zapinać nie będę! – zapewniasz żarliwie.
- Ależ mnie nie o to chodzi! – woła, nadal się uśmiechając.
- Oświeć mnie, proszę – mówisz, siadając na podłodze i wsuwając na nogi czarne trampki.
- Przyszedłem, żeby Cię zapytać, czy mam wziąć jakąś reklamówkę. No wiesz, w razie, gdybyś potrzebowała – śmieje się, widząc twoją minę.
- Ja wiem, że moja fobia niezmiernie Cię bawi, ale nie musisz się ze mnie nabijać. Poza tym, ja się boję wysokości, a nie mam choroby lokomocyjnej. Reklamówki nie będą mi potrzebne – odpowiadasz spokojnie.
Zdążyłaś się już przyzwyczaić, że siatkarze mają z Ciebie niezłą pożywkę. Oczywiście wszystko w granicach dobrego smaku. Drobne aluzje, żarciki i przytyki możesz wybaczyć, ale jeśli któryś przekroczy granicę, to ciężko z nim będzie. Kończysz sznurować buty i zwracasz wzrok na Krzysztofa, który zamilkł na dłuższą chwilę. Uśmiechasz się w duchu, widząc jego minę. Zdaje się, że libero miał niezwykłą ochotę zobaczyć Twoją wkurzoną minę, ale nie dajesz mu tej satysfakcji. Wolisz pozostać opanowaną, bo jeśli teraz Cię ktoś wyprowadzi z równowagi, to podróż minie Ci bardzo ciężko. Wolisz się nie skazywać na załamanie nerwowe i ataki paniki. Po kilku minutach Krzysiek opuszcza Twój pokój, a ty po raz kolejny rozglądasz się wzrokiem po pomieszczeniu. Nagle zrywasz się z miejsca i podbiegasz do szafki nocnej, stojącej w kącie niedaleko łóżka. Otwierasz drugą od góry szufladę i z rozdrażnieniem chwytasz do ręki ładowarkę do telefonu, a potem zaglądasz kolejno do każdej półki. Nie dziwi Cię, że zapomniałaś spakować zapasową kartę pamięci do aparatu. Szybko jednak naprawiasz błąd i schodzisz na parter, gdzie już czeka sztab szkoleniowy. Siatkarze jeszcze gonią po swoim piętrze od pokoju do pokoju w poszukiwaniu skarpetek do pary lub innych części garderoby, jakby ich ubrania miały własne nogi i mogły spacerować po całym ośrodku, robiąc im na złość.
Śmiejesz się z nich w duchu i siadasz na walizce niedaleko Stefana. Czujesz jego wzrok na sobie, więc się do niego odwracasz. Posyła Ci mały uśmiech, a Ty odpowiadasz tym samym. Przyjaciel Cię zna i wie, że będziesz się starała zgrywać twardziela ze skały, dla którego kilka tysięcy kilometrów wysokości nie znaczy zupełnie nic, ale wie też, że w środku będziesz drżeć ze strachu jak liść na wietrze. Będzie Ci potrzebne wsparcie, ale tym się na razie nie przejmujesz. W końcu na Stefana możesz zawsze liczyć. Zaczynacie rozmawiać na luźne tematy, by tylko zająć się czymś, a nie wpatrywać się w windę w oczekiwaniu na siatkarzy, którzy swoją drogą mają już prawie dziesięć minut spóźnienia. Dobrze, że trener już trochę ich zna i zarządził zbiórkę dwadzieścia minut wcześniej, tak dla pewności, że zdążą. Po chwili przyłącza się do Was reszta sztabu i wymieniacie opinie na temat czekającego Was meczu. Większość twierdzi, że chłopcy dadzą sobie radę, są zwyczajnie lepsi, ale reszta się upiera, że nie wolno lekceważyć przeciwnika, nawet wtedy, gdy jest nim Argentyna. Poza tym władze argentyńskiego związku piłki siatkowej zmieniły trenera reprezentacji, więc teraz po nich można się spodziewać wszystkiego, ale to tak samo jak po nas. Nadal zagadką jest dla wszystkich, jaką taktykę przyjmie para Antiga&Blain. Pewnie się spodziewają, że ich metody będą podobne do tych jakie znają z Francji, ale czy tak jest w rzeczywistości?
- Jesteśmy! – słyszycie siatkarzy, którzy taszcząc za sobą swoje bagaże, w końcu dotarli na miejsce zbiórki.
Stefan patrzy na nich kątem oka i wraca do rozmowy z Tobą. Znasz tą zagrywkę. Zawsze tak się zachowuje, gdy ktoś lekceważy jego polecenia. Coś w stylu: „Skoro Ty nie masz czasu dla mnie, to ja nie mam go dla Ciebie. Płać za błędy, człowieku.”. W ten sposób bardzo szybko dochodzi do porozumienia z dziećmi, a skoro ta metoda wychowawcza działa na dzieciaki, to czemu nie miałaby zadziałać na te, odrobinę większe, dzieciaki? Efekt natychmiastowy. Siatkarze patrzą po sobie spłoszeni i chyba zastanawiają się, co mają robić. Są zagubieni, a ten fakt sprawia, że zaczynasz postrzegać przyjaciela w nieco innym świetle. Dotąd nie zastanawiałaś się nad tym, jak Stefan ma zamiar prowadzić kadrę. Było Ci to obojętne, bo przecież to nie był Twój problem. Ale teraz doszło do Ciebie, że Twojemu przyjacielowi nie zależy na załapaniu z nimi jak najlepszego kontaktu, ale na tym, by widzieli w nim szefa. Nie chodzi o to, by za każdym razem, gdy go widzą, skłaniali się w pas i witali z nim jak z angielską królową. Chodzi o to, by szanowali jego osobą i nigdy nie mieli zastrzeżeń do jego decyzji. By mieli pełne zaufanie i wiarę, że każda jego decyzja ma na celu ”coś”, co im w danym momencie jest potrzebne. Patrzysz zaciekawiona na twarz przyjaciela i w duchu podziwiasz jego osobę. Dostrzegasz, że Stefan ma plan, który realizuje już od początku zgrupowania, a jeszcze nikt go nie przejrzał. Oprócz Philippe, który właśnie teraz uśmiecha się z zadowoleniem, słysząc pełną napięcia ciszę ze strony chłopaków. Drugi szkoleniowiec jest wtajemniczony w cały plan, ale reszta sztabu chyba nie, bo mają zdziwione miny. Masz ochotę przybić z przyjacielem piątkę, ale wiesz, że tym gestem byś zdradziła cały misternie przygotowany plan, a tego nie chcesz.
Po kilku minutach na odwagę zbiera się Michał. Wychodzi z szeregu w jaki, chyba nieświadomie, ustawili się gracze i podchodzi do Stefana. Siedzi do nich tyłem, a Ty siedzisz naprzeciw niego, więc masz idealny widok na poczynania siatkarza. Podchodzi do miejsca, w którym siedzicie i patrzy na swojego szkoleniowca. Chyba nie przemyślał dokładnie swojej decyzji, bo według Ciebie zachowuje się, jakby nie wiedział, co tu robi. Zawsze jest przecież możliwość, że reszta kolegów zdecydowała za niego.
- Przepraszam trenerze. Wiemy, że nawaliliśmy. Obiecuję, że następnym razem już się to nie powtórzy.
Stefan patrzy na niego zupełnie bez zainteresowania. Jakby nie dochodziło do niego żadne słowo, które wypowiadane przez chłopaka. Nie zaskakuje Cię to, bo wiesz, co będzie dalej.
- Nie składaj obietnic, których nie jesteś w stanie dotrzymać  – mówi wreszcie.
Michał robi zdezorientowaną minę. Nie ma pojęcia, co się właśnie dzieje. Myślał, że przeprosi, obieca co trzeba i będzie luz. A tymczasem ponosi porażkę. Śmiejesz się w duchu z jego nieporadności.
- W takim razie, co mamy zrobić? – pytał wreszcie, przekonany, że za chwilę usłyszy tyradę na temat punktualności, odpowiedzialności i jeszcze paru innych terminów, ale ponownie zostaje zaskoczony.
- Pakować się szybciej. Myśleć o niedobranych skarpetkach wcześniej. Nie spóźniać się. Niepotrzebne skreślić  – mówi Stefan bez cienia gniewu w głosie.
Następnie wstaje, bierze swoją walizkę i rusza przed ośrodek, gdzie czeka już podstawiony autobus. Razem z Philippe wychodzisz zaraz za nim, rzucasz walizkę do bagażnika i usadawiasz się z tyłu autokaru na miejscu od okna. Masz bardzo dobry widok na, w dalszym ciągu zmieszanych, siatkarzy, którzy starają się nie ociągać. W końcu każdy się już usadawia i ruszacie. Kierunek – Okęcie. Opierasz policzek na szybie, a do uszu wkładasz słuchawki. Chwilę później tracisz kontakt z rzeczywistością, a spokój znajdujesz w idealnym brzmieniu swoich ulubionych zespołów.
Jakiś czas później czujesz czyjś dotyk na ramieniu. Odwracasz się w tamtą stronę i widzisz obok siebie Michała. Poprawiasz dłonią włosy i siadasz prosto, patrząc na niego z pytaniem w oczach. Chłopak rozumie, że czekasz aż coś powie, ale milczy. Wzdycha ciężko i pochyla się odrobinę w Twoją stronę.
- Znasz Stefana lepiej niż którykolwiek z nas, więc.. Mamy go przeprosić raz jeszcze? – pyta z wyraźnym wahaniem.
- Nie musicie go już przepraszać – odpowiadasz z pewnością. – A jeśli chcecie, by przestał Was ignorować, przestańcie się zachowywać, jakbyście spartaczyli sprawę. Zapomnijcie o tym, a na treningu mu pokażcie, że wcale nie popełnił błędu, powołując Was do kadry – kończysz i uśmiechasz się na widok jego miny. Michał jest pełny podejrzliwości.
- I już? Mamy zapomnieć i grać? Tylko tyle? – pyta z niedowierzaniem.
- Aż tyle, Michał. Macie mu pokazać, że żyjecie siatkówką, a nie że czasem udaje się Wam trafić w piłkę. Pokażcie serce na boisku i wygrajcie pewnie mecz. Wtedy na pewno Wam odpuści – zapewniasz.
- Równie skomplikowanego człowieka jeszcze nie miałem okazji poznać – wzdycha. – Naprawdę nie mam pojęcia, jak ze sobą wytrzymujecie – uśmiecha się. – Ale dziękuję za radę. Na pewno skorzystamy.
Zapanowała cisza. Ty ponownie wsadzasz słuchawki do uszu, a chłopak patrzy na krajobraz za oknem. Chwilę później dojeżdżacie na lotnisko i zaczyna się chaos. Ten nie wie, gdzie włożył dokumenty. Ten chyba zapomniał paszportu, ale nie w końcu go znajduje w kieszeni. Ten jest głodny, ten obolały. Temu się chce spać, tego ciągnie w stronę ubikacji. Siatkarze porozchodzili się we wszystkie strony dobrze wiedząc, że za dziesięć minut muszą być z powrotem. I rzeczywiście, kiedy rozlega się przemiły, damski głos, ogłaszający, że samolot do Argentyny wylatuje za pół godziny, wszyscy zbiegają się na odprawę. Idziesz pomiędzy nimi, słuchając ich radosnej paplaniny, bo tylko tak odrywasz myśli od swojego strachu. Próbujesz zapamiętywać informacje i koncentrować się tylko na nich, ale nie wychodzi Ci to na dobre. Zahaczasz o coś stopą i byłabyś upadła, ale ktoś łapie Cię w ostatniej chwili. Odwracasz się do tyłu z wdzięcznym uśmiechem, ale widząc za sobą Andrzeja, poważniejesz. Wysuwasz się z jego chwytu i dziękujesz mu cicho, po czym odwracasz się i próbujesz się uspokoić. Chłopak nie odpuszcza. Wie, że w dalszym ciągu nie umiesz z nim rozmawiać, ale przeprosił Cię i chce ponownie nawiązać z Tobą nić porozumienia.
- W porządku? – pyta, zrównując z Tobą krok.
- Tak. Po prostu się zamyśliłam. Nie masz się o co martwić – mówisz szybko. Wiesz, że zachowujesz się nie w porządku. Wiesz, że odpychając go i traktując z dystansem nic nie zyskasz. Ale czujesz się niepewnie w jego towarzystwie. Towarzyszy Ci irracjonalny lęk, jakby Andrzej miał znów się na Tobie wyżyć. Próbujesz jednak pokonać własny strach i nie uciekasz od niego. Posyłasz mu nawet nikły uśmiech. Andrzej odwzajemnia gest i zostawia Cię samą ze swoimi myślami. Uśmiechasz się sama do siebie, bo krótka rozmowa z Andrzejem sprawiła, że przestałaś choć na chwilę myśleć o locie. Niestety chwila ta się kończy, gdy wkraczasz na pokład samolotu. Szukasz swojego miejsca, a gdy już je znajdujesz, zauważasz, że Twoją sąsiadką jest młoda kobieta, przeglądająca magazyn o modzie. Modlisz się, by nie okazała się jakąś wielką gwiazdą, bo nie wytrzymasz z kimś takim obok siebie przez cały lot. Na szczęście dziewczyna okazuje się miła i łapiecie dobry kontakt. Zaczynasz z nią rozmawiać na typowo babskie tematy, kiedy jej wzrok kieruje się na Michała, który miał miejsce obok Ciebie.
- Chłopak? – pyta dziewczyna z uśmiechem na ustach. Również się uśmiechasz.
- Nie. Naszą znajomość można określić, jako koledzy z pracy.
- W takim razie, czym się zajmujesz? – nieznajoma jest wyraźnie zainteresowana, siedzącym obok siatkarzem, ale ten niczego się nie domyśla. Nie słyszy rozmowy kobiet, bo ma wielkie słuchawki na uszach.
- Robię im zdjęcia – wskazujesz dłonią na fotele przed Wami, obok Was i za Wami, a potem się uśmiechasz.
- Chyba nie bardzo rozumiem. – odpowiada z konsternacją.
- Jestem fotografem reprezentacji polski w siatkówce – mówisz z dumą i kątem oka zauważasz, że Michał uniósł lekko kącik ust do góry. Dziewczynę zatyka i przez chwilę patrzy na Ciebie intensywnie.
- Zazdroszczę – stwierdza po chwili i znów zaczynacie neutralną rozmowę.
Nagły głos pilota sprowadza Cię na ziemię. Przypominasz sobie, że siedzisz w samolocie, a nie w kawiarni i momentalnie zaciskasz dłonie w pięści. Ewa zauważa, że masz lekkiego stracha, ale nic nie mówi, jedynie się do Ciebie uśmiecha pocieszająco. Próbujesz odwzajemnić gest, ale nic z tego nie wychodzi. Jesteś zbyt zdenerwowana. Kiedy samolot wzbija się w powietrze, zaciskasz oczy i jeszcze mocniej ściskasz pięści. Wiesz, że zachowujesz się jak mała dziewczynka, ale w tym momencie Cię to nie obchodzi. Po chwili niepewności otwierasz jedno oko i zaraz je zamykasz, gdy widzisz obok siebie twarz Michała. Uśmiecha się złośliwie w Twoją stronę.
- Nie śmiej się ze mnie. – mówisz naburmuszonym tonem, poprawiając się na fotelu.
- Przecież się nie śmieje. – odpowiada spokojnie wesołym tonem.
- Ale masz na to ochotę – wzdychasz i opadasz na swoje miejsce.
- Mam w tym momencie ochotę na wiele rzeczy, ale żadnej z nich nie zrobię. – zaprzecza, wciąż się uśmiechając. – Ewentualnie mogę się z Tobą podzielić słuchawkami.
- Niby jak? – pytasz z uśmiechem. Wydaje Ci się niemożliwe podzielenie się wielkimi, nausznymi słuchawkami. Ale Michał wyciąga z plecaka druga parę i podłącza ją do swojego odtwarzacza. Nigdy nie słyszałaś o modelu z dwoma wejściami na słuchawki, ale siedzisz cicho. Chłopak widzi ciekawość w Twoich oczach.
- Widzisz jaki cud techniki?  - śmieje się. Dołączasz do niego, kiedy mówi Ci, że odtwarzacz wcale nie ma dwóch wejść na słuchawki, ale to od słuchawek i ładowarki jest taki same. O takim rozwiązaniu nie pomyślałaś, więc tym bardziej się śmiejesz ze swojej głupoty.
Reszta podróży już nie mija Ci tak strasznie, jak jej początek. Michał i Ewa skutecznie zajmują Twoją uwagę, więc nie masz czasu, by myśleć o tym, że znajdujesz się w powietrzu. W krytycznym momencie lądowania, Michał łapie Cię za rękę i nie pozwala Ci zamknąć oczu. Patrzysz na niego ze strachem widocznym w oczach, a on nic sobie z tego nie robi. Odwzajemnia Twoje spojrzenie i uśmiecha się, gdy cali i zdrowi lądujecie na lotnisku w Argentynie.
- Było aż tak strasznie? – pyta ze śmiechem.
- Nawet gorzej. – mruczysz pod nosem i ruszasz do wyjścia, by jak najszybciej opuścić tą przeklętą maszynę.

***
Rozdział miałam dodać jutro, ale znalazłam chwilę czasu dzisiaj. :)
Nie jestem z niego zadowolona. Tak jak mówiłam, od teraz rozdziały stracą na jakości, ale mam nadzieję, że wena dopisze i będzie to krótkotrwały zastój. 
Swoją drogą chyba tak pomału przychodzi do mnie wena. Jak na razie objawia się chęcią pisania, a nie jakością, ale i to jest dobre. Szkoda tylko, że nie mogłam tego wykorzystać. Ten tydzień był jedną wielką gonitwą. I cieszę się, że już się kończy. Może teraz będę miała więcej czasu na pisanie? Może wena wróci w całości? Oby. :)
Mam okropne zaległości na niektórych blogach. Pojawiło się kilka nowych czytelniczek, które pewnie tylko czekają na to, aż ja skomentuję ich blogi. I mają do tego pełne prawo. Dajcie mi jeszcze chwilę, dobrze? Zaczynają się wakacje, więc i czasu będzie więcej. Nie zapomniałam o was i na pewno się odezwę na waszych blogach! 
No i dziękuję wam ogromnie za wsparcie. :** Każda porada jest dla mnie cenna, ale nie każda zadziała w moim przypadku. Ja chyba sama doszłam do tego, jak sobie poradzić. Mam nadzieję, że to pomoże.
I jeszcze jedno! Bardzo proszę osoby, które piszą z kont anonimowych, żeby w jakiś sposób się podpisywały. Może to być imię, przezwisko, jedna litera.. cokolwiek, ale wtedy mam jasność, kogo komentarz czytam. :)

Kocham! :**

20 komentarzy:

  1. Jakoś ostatnio nie wiem co mam napisać. Andrzej ciągle ostawiony na boczny tor,a Michał próbuje się do niej zbliżyć i pokazać, że zależy mu na czymś innym niż przyjaźni. Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Stefan znalazł sposób na chłopaków, dzięki czemu będą traktować go z większym szacunkiem. Michał wspiera Mańkę i stara się jej pomóc. Lubie go naprawdę ;)
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  3. Może i nie jest jakimś artystycznym rozdziałem, jednak w pełni, nas Czytelników zadowala ten rozdział, bo
    1. jest
    2. Ty jesteś
    3. wraca Twój blog :)
    Co do rozdziału to współczuję lęku wysokości a co za tym idzie strachem przed lotem.
    Ale na szczęście Misiek jest obok i dopomoże.
    Igła i żarty. - bardzo zgrany duet ;)
    czekam na następny rozdział i serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. teraz się pogubiłam :D na początku chciałam, żeby Mańka była z Andrzejem.. W tej sytuacji jednak, lepszym rozwiązaniem byłby chyba Michał :) widać, że się chłopak stara ;p
    pozdrawiam ;*

    OdpowiedzUsuń
  5. Rozdział mi się podoba, dobrze się go czytało :)
    Fajnie,że Michał udzielił wsparcia Mańce, jestem ciekawa co tam dalej będzie się działo ;)
    Pozdrawiam serdecznie, fajnie,że pojawił się rozdział;)
    Zapraszam do siebie na jeden z ostatnich zsiatkowkacalezycie.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciekawie z tymi siatkarzami, przypomniał mi się wątek w guście dobrego smaku, jak to w jednym z filmów, czy seriali policjanci mieli za to pożywkę z butelek w deseń bardzo podobny. Tytuł - obecnie nie pamiętam niestety. Ten samolot też dość interesujący, jeszcze zahaczanie o takie drobiazgi, których można pozazdrościć. Czego w tej treści nie ma:) Zapraszam do mnie na wiersze filmowe:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Mam nadzieję, że rozwinie się sytuacja z Andrzejem, choć na razie nic na to nie wskazuje. Masz rację, wiele z nas czeka na Twoje historie z niecierpliwością. Ja na pewno należę do tego grona. Czuję po tym krótkim rozdziale pewien niedosyt, ale mam nadzieję, że niedługo będzie następny.
    Pozdrawiam
    Vea
    www.siatkarskie-miniaturki.bloog.pl

    OdpowiedzUsuń
  8. Fajny rozdział :) najlepsza była scena w samolocie ;* ciekawe czy sposoby trenera się sprawdza ;*

    OdpowiedzUsuń
  9. Czesć ;)
    Bardzo przyjemnie czytało mi się ten rozdział
    Jestem ciekawa jak rozwinie się ta systuacja z Andrzejem
    Czekam na next
    Pozdrawiam
    Aqua
    Ps. Zapraszam na 15 http://aquasenshi.blogspot.com/2014/06/15-serce-kamie-gowa-nas-zwodzi.html

    OdpowiedzUsuń
  10. Super:))
    Mam nadzieję, że uda jej się odnowić kontakty z Andrzejem :))

    pozdrawiam i do następnego :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Widać, że Stefan jest naprawdę dobrym trenerem.
    Trochę mi zaczyna Andrzeja brakować, ale za to cieszę się, że przy Mańce jest tak wielu wspaniałych ludzi, którzy dają jej oparcie, pomocną dłoń.
    Jak ja się cieszę, że nie mam lęku wysokości :D
    Pozdrawiam :-*

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj!
    Nie dziwię się dziewczynie ja sama mam lęk wysokości i pewnie też panikowałabym na wieść o tym, że mam lecieć samolotem, ale co się nie robi dla pracy?
    Fajnie, że ją czymś zajmują, aby non stop nie myślała o locie, ale Krzysiek trochę głupio postąpił nabijając się z niej. Dziewczyna dobrze wyszła mówiąc mu, że on sam ma chorobę lokomocyjną. Chłopak musiał się zawstydzić! Tak trzymać! :D
    Chłopaki mają bardzo dobrego trenera. Stefan potrafił przewidzieć to, że mogą się spóźnić i dlatego też zwołał zbiórkę wcześniej. Bardzo fajnie przemyślane ma u mnie dużego plusa :).
    Michał naprawde okazuje się fajnym gościem, ale za bardzo w niektórych momentach pragnie przypodobać się dziewczynie. To troszkę mnie irytuje, bo przecież mógłby porozmawiać z nią o nich.
    Andrzej zaczyna znów zbliżać się do niej, ale ona oczywiście trzyma go na dystans i naprawdę jej się nie dziwie za to co jej zrobił... Niech chłopak zobaczy co stracił!
    Ja miałam dokładnie tak samo! Nie miałam weny, a jak miałam rozdziały ukazywały się w złej jakości, ale tutaj nie widze aż takiej znaczącej różnicy :). Jest dobrze.
    Życzę udanych wakacji!
    Amy :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Jejcu :D Strasznie rozbawiła mnie ta metoda Stefana :D Znalazł sobie naprawdę dobrą metodę na chłopaków - nie zwracać na nich uwagi, geniusz :D
    Jejku, a biedna Mania ma lęk wysokości :( Ale dobrze, że miała do towarzystwa Kurasia :D No i Michała oczywiście ;)
    Tak bardzo spodobała mi się ta chwila z Andrzejem. Na pewno marzył o tym, by choć przez chwilę potrzymać Mańkę w ramionach, no i się udało ;) Mam nadzieję, że coś z nich jeszcze będzie :) Chociaż Miśkowi też kibicuję :( I jestem rozdarta pomiędzy nimi dwoma :( :D
    No nic, kończę i do następnego :*
    Pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  14. Wciąż czekam na znaczną poprawę relacji Mani z Andrzejem, bo jak narazie udało im się przeprowadzić kilku zdaniową rozmowę, tylko. Za to z Michałem sprawy mają się o wiele lepiej, co mnie martwi, no ja zawzięcie jestem #Team Wrona

    OdpowiedzUsuń
  15. Przeczytałam w poniedziałek, ale nie miałam czas napisać komentarz, a teraz nie pamiętam co chciałam napisać :/ Ech...
    Ja tam wcale nie jestem zadowolona z relacji pomiędzy Mańką a Wroną. Jakoś wolę Michała. Jednak ich relacje powinny się trochę poprawić więc poniekąd borze, że spędzil;i raczem trochę czasu.
    Mańka boi się latać czego jej współczuje, bo to duże utrudnienie w dzisiejszych czasach i w wypadku jej pracy gdzie trzeba podróżować.
    Komentarz miał być wyższych lotów, ale jakoś mi nie wyszło...
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  16. hejka :) Wpadłam zaprosić na nowy rozdział u siebie, a tu i u ciebie coś nowego, więc od razu zabrałam się za czytanie :)
    Biedna Mańka...Też się boję samolotów...Niby jeszcze żadnym nie leciałam, ale chyba bym się nie odważyła, naprawdę! A co do Andrzeja...mam nadzieję, ze tak łatwo mu nie wybaczy. Zasłużył sobie facet na trochę cierpienia teraz. I pewnie już wspominałam, ze bardzo podoba mi się ta przyjaźń między Michałem a Mańką. Myślę, ze to dobrze, ze chłopak się o nią troszczy. Z pewnością dziewczyna potrzebuje kogoś takiego.
    Nie przynudzam więcej, bo mam jeszcze kilka blogów do nadrobienia i oczywiście zapraszam do siebie na nowy rozdział :)
    Sekretna

    OdpowiedzUsuń
  17. Hej kochana!:)
    Ah, jak to miło siąść w spokoju i poczytać swoje ulubione opowiadania bez żadnego bata na sobą. Przepraszam, że dopiero tera, ale kułam do sesji, a teraz mam wreszcie wolne i z przyjemnością weszłam zaznajomić się z nowością u Ciebie;)

    Chłopaki mają niezły ubaw z Marianny, ale w głębi duszy widać, że się o nią martwią. Pożartują, ponabijają się, ale potem i tak podejdą zapytać jak się czuje. Ja osobiście bardzo ją rozumiem. Co prawda nie latałam nigdy samolotem, więc nie wiem czy boję się czy nie, ale porównałam sobie tą sytuację do pająków na punkcie, których mam fobie. Wyobrażając sobie, że mam koło siebie jakiegoś, czułam się chyba podobnie jak Mańka w samolocie, więc w tej sytuacji mogę sobie z nią przybić piątkę. I w zasadzie można jej pogratulować. Przeżywała ten samolot, bała się i nie bardzo wiedziała, co ze sobą zrobić, ale mimo wszystko wsiadła i poleciała. Nie robiła jakiś scen, a postarała się jakoś ogarnąć tą swoją fobię i wytrzymać lot. Brawo!
    Ogromnie podobała mi się zagrywka Stefana odnośnie chłopaków. Wcześniej nie opisywałaś za bardzo jego taktyki trenerskiej i ten rozdział był dzięki temu inny niż pozostałe. Spodobało mi się i to bardzo, że zwróciłaś na to uwagę i w choć małym stopniu rozwinęłaś ten wątek. Przemyślenia Marianny, co do taktyki Stefana również bardzo mi się podobały. Przybliżyłaś nam jego filozofię, która w moim mniemaniu jest... genialna. Trener to trener i powinien trzymać swoich chłopaków krótko. Podobało mi się, że Stefan nie stara się za wszelką cenę być ich dobrym kumplem i cackać się z nimi jak z jajkiem. On nie prosi by zachowywali się tak i tak, on żąda. A gdy go olewają i on olewa ich. Czasem takie oko za oko najlepiej pokazuje człowiekowi, co zrobił źle i jak druga osoba mogła to odebrać. Myślę, że z takim człowiekiem mają szansę zajść daleko.
    Natomiast po raz kolejny rozśmieszyli mnie siatkarze. Oni czasem wydają mi się takimi dużymi dziećmi. Nie dość, że non stop żarty im w głowie, to jeszcze gdy trener zaczął ich olewać- stanęli jak widły w gnoju i nie wiedzieli, co ze sobą zrobić. Zero pomysłów na rozwiązanie sytuacji, zero zdolnośći do radzenia sobie. Skoro schemat "przeproszę to wybaczy' nie zadziałał to załamali ręce i przybiegli po radę do Mańki. No naprawdę jak duże dzieci;D Rozśmieszyli mnie ;D

    Ściskam Cię i czekam na kolejny rozdział!:)
    Mam nadzieję, że wena rzeczywiście do Ciebie wraca;)

    A w wolnej chwili zapraszam na kolejny rozdział do mnie;)

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny rozdział *.* czekam na następny :*

    OdpowiedzUsuń
  19. no nie mogę się już doczekać :)
    Eliza

    OdpowiedzUsuń
  20. Ciekawie piszesz. Podoba mi się to :p
    Zapraszam
    `LENA! GDZIE TY JESTEŚ?!`
    - Jestem w domu i weź się uspokój, a nie drzesz tego ryja.
    - Przepraszam, ale zrozum mnie i Evelin. Szukaliśmy cię po całym mieście. Nawet zaglądaliśmy do sklepów i każdego parku!
    - Dobra... rozumiem. A co konkretnego się stało, że mnie szukaliście? - zapytałam zdezorientowana, nic nie rozumiejąc.
    Usłyszałam jedynie szum i w telefonie odezwała się Ev.
    - Jak to co? Wypadłaś ze szkoły jakby cię ktoś prądem popieścił, w ogóle nie reagując na moje wołanie, a gdy zjawiamy się pod twoim domem, pytając twojej mamy gdzie jesteś, ona oznajmia nam, że nie wie. No sorry, ale to chyba nie jest normalne, a tym bardziej w twoim zachowaniu.
    - Ev... wybacz, ale miałam ważną sprawę do załatwienia.
    - Czyli? Czy to coś związane z NIM?

    http://silent--scream-love.blogspot.com/2014/06/rozdzia-5.html

    OdpowiedzUsuń