“Behind the tears, inside the lies…”
Otchłań to spokojne miejsce.
Wszędzie tylko cisza. I ciemność. W prawdziwym świecie nie ma takiej ciemności.
Nawet, gdy zamkniesz powieki. Nawet, gdy zasłonisz oczy dłońmi. Ciemność za
życia ma w sobie światło. Ciemność po śmierci jest nieprzenikniona.
Odzyskujesz świadomość. Słyszysz
echo kroków rozchodzące się po pomieszczeniu. Słyszysz delikatne szuranie
naczyń po blacie po twojej prawej stronie. Słyszysz świszczący oddech, których
wydostaje się z twoich ust. Wciąż jednak nie uchylasz powiek. Pozostawiasz je
zamknięte, dając sobie jeszcze trochę czasu. Sama nie wiesz, na co czekasz. Aż
ustanie odgłos krzątaniny? Aż ktoś zwróci na ciebie uwagę? Dlaczego ktoś miałby
to robić? Przewracasz w myślach oczami, komentując tym samym swoje dziecinne
zachowanie i otwierasz oczy. Światło nie razi cię w oczy. Panuje przyjazny
półmrok. Jedyne źródło światła wpada do pokoju zza przymkniętych odrobinę
drzwi.
Szpital.
Nigdy nie chciałaś tu skończyć.
Odwracasz głowę w prawo i
spoglądasz w ciemność za oknem. Wzdychasz głęboko, zastanawiając się, jak długo
byłaś nieprzytomna. Mogło to być tylko kilka godzin albo kila dni, albo kilka
lat. Sama nie wiesz, co masz ze sobą zrobić. Nie chcesz wzywać pielęgniarki,
wolisz mieć spokój. Z drugiej strony nie chcesz być teraz sama. Problem
rozwiązuje się sam, gdy zza drzwi, prowadzących do łazienki, wyłania się
sylwetka Stefana. Uśmiechasz się smutno, widząc zmęczenie na jego twarzy i
rozbiegany wzrok, który jeszcze nie zarejestrował zmiany twojego stanu.
- Mania… - szepcze miękko, gdy
dostrzega uniesione powieki.
Bierzesz jego dłonie w swoje i
ściskasz je delikatnie. Cieszysz się, że jest przy tobie w tym momencie. On
jedyny potrafi odgadnąć każdą twoją myśl. A w tym momencie nie masz siły, by
się spowiadać. Chcesz po prostu spędzić czas w ciszy, mając przy sobie kogoś,
kto zrozumie.
- Śpij – mówi cicho, gdy zauważa
twoje opadające powieki. Uśmiechasz się w odpowiedzi i pozwalasz im się
zamknąć, ponownie zanurzając się w ciemności.
Ponownie budzisz się o świcie i
ze zdziwieniem stwierdzasz, że Stefan nadal jest przy tobie. Śpi. W bardzo
niewygodnej pozycji. Chwilę go obserwujesz, ale w końcu postanawiasz go obudzić
i wysłać do domu. Jesteś pewna, że niewiele spał w ostatnim czasie, a ciemne
worki pod jego oczami tylko to potwierdzają. Próbuje protestować, ale
oznajmiasz mu, że jak na razie nigdzie się nie wybierasz i może przyjść cię
odwiedzić jutro, gdy odpocznie. Zgadza się i, po pożegnaniu, zostawia cię samą.
Wpatrujesz się w biel ściany i
zastanawiasz nad tym, co teraz będzie. Stefan już wie, co ci dolega. Widziałaś
to w jego oczach wczorajszej nocy. Ale przecież nie umierasz. Nie zamierzasz
jeszcze żegnać się ze światem. Masz dużo do przeżycia, dużo do nadrobienia.
Chore serce ci w tym nie przeszkodzi. Musisz tylko pamiętać, by więcej się nie
zaniedbywać. Regularne bieganie miało ci pomóc zachować kondycję oraz zdrowie,
a tymczasem jak wiele czasu minęło od ostatniej przebieżki? Skupianie się tylko
i wyłącznie na pracy, problemach i porażkach nie wychodzi ci na zdrowie. Zawsze
myślałaś, że nie można cię pokonać. Skoro tyle przecierpiałaś i nad żyjesz, to
wydaje się śmieszne, że mogłabyś odejść i to z powodu własnego serca. Może
jednak każde pojedyncze cierpienie przyczyniało się do twojego obecnego stanu?
Może tak właśnie powinna się zakończyć twoja historia?
Natrętne myśli przerywa
pojawianie się doktora, odbywającego obchód.
***
:: perspektywa Michała ::
Siedzisz przy kuchennym stole,
przeżuwając kanapkę, która wydaje się nie mieć w ogóle smaku. Robisz wszystko
automatycznie. Jedynie dzwoniący telefon potrafi wyrwać cię z otępienia.
Zrywasz się ze swojego miejsca i chwytasz go w dłonie, odbierając połączenie.
Słowa, które wypowiada osoba po
drugiej stronie linii sprawiają, że momentalnie opada z ciebie napięcie, a
zastępuje je niesłychana ulga. Wielki ciężar spada ci z serca, a na ustach znów
pojawia się mały uśmiech. Jeden telefon, dwa słowa, a potrafi tyle zmienić.
Do śniadania wracasz odmieniony.
Tym razem kanapka smakuje jak najwykwintniejsze danie świata.
***
:: perspektywa Andrzeja ::
Wzdychasz z niesłychaną ulgą,
kiedy Stefan przekazuje ci dobrą wiadomość. Jednak w dalszym ciągu czujesz się
parszywie. Masz świadomość, że to wszystko wydarzyło się z twojej winy. Nie
powinieneś był wypuszczać jej z domu w takim stanie. Choćby miała cię
znienawidzić, powinieneś ją zmusić, by została do rana. Ale zabrakło ci jaj.
Stchórzyłeś, bo nie potrafiłeś patrzeć na jej twarz, która wyrażała tak wielką
pustkę. Nie potrafiłeś znieść, że zachowuje się tak spokojnie. Wolałbyś krzyki,
wolałbyś, by cię zwyzywała. Nadkruszone sumienie nie daje ci spokoju.
Zabierasz z wieszaka kurtkę i
wychodzisz z mieszkania. Próbujesz ułożyć sobie w głowie słowa, które nie będą
brzmiały banalnie, ale z marnym skutkiem. Masz wrażenie, że słowa nie wystarczą,
by pokazać jej, jak bardzo żałujesz.
W końcu stajesz w drzwiach jej
sali. Patrzysz na jej kruchą postać, odzianą w białą, szpitalną piżamę. Patrzysz
na jej spokojną twarz i zastanawiasz się, jak mogłeś w ogóle wybrać ja na swój
cel. To największy błąd twojego życia.
Podchodzisz do jej łóżka i
siadasz na pustym krześle. Chciałbyś móc zamknąć jej dłoń w swojej i kciukiem
gładzić jej delikatną skórę. Chciałbyś móc ucałować jej policzek bez strachu,
że za chwilę oberwiesz w twarz. Chciałbyś móc zabrać ją do domu, odbudować na
nowo wszystkie fundamenty i stworzyć od podstaw związek, który opierałby się na
wzajemnej szczerości. Chciałbyś móc budzić i zasypiać się przy niej, ze
świadomością, że masz ja obok siebie i mieć będziesz. Chciałbyś ją kochać bez
obaw, że znów ją skrzywdzisz.
Wzdychasz ciężko, dopiero chwilę
później orientując się, że dziewczyna już nie śpi, ale wpatruje się w ciebie.
Słowa nie potrafią ominąć guli w
gardle. Siedzisz i wpatrujesz się wprost w jej oczy, próbując odgadnąć jej
myśli. Nie chcesz jej się narzucać. Gdyby w tym momencie cię wyprosiła,
posłuchałbyś jej. Może znów oznaczałoby to tchórzostwo, ale jak mógłbyś nie
posłuchać?
Jednak ona uparcie milczy, a i z
twojego gardła nie wydobywa się żaden dźwięk.
- Nie potrafię – spuszczasz wzrok
na kolana. – Po prostu, kurwa, nie potrafię. Brak mi słów..
- Więc ich nie szukaj.
- Nie wiem, co powiedzieć –
szepczesz.
- Więc nic nie mów.
- Muszę.
- Nie musisz. Możesz napisać –
podsuwa pomysł.
Rozglądasz się chwilę za jakąś
kartką i długopisem, a po chwili słychać już tylko długopis szurający po
papierze. Cisza wypełniona milczeniem przeciąga się. Ty piszesz, Mańka
odpoczywa, wpatrując się w okno. W końcu składasz kartkę na pół i odkładasz ją
na stolik nocny. Nie wiesz, co zrobić teraz. Tak po prostu wstać i wyjść?
Zaczynać rozmowę? Milczeć? Prze chwilę po prostu patrzysz w to samo okno, co
Mańka.
- Dlaczego nie mówiłaś, że jesteś
chora? – pytasz łagodnie, nie oskarżająco.
Zastanawiasz się, dlaczego
chciała to ukryć? Wstydziła się? Bała się odrzucenia? A może bagatelizowała
sprawę? Czy w ogóle masz [prawo o to pytać? Już nie jesteście razem, nie musi
ci się spowiadać.
- Bo to nie było ważne. Choruję
od kilku lat. Dotychczas sobie dobrze radziłam. Teraz po prostu zebrało się we
mnie za dużo emocji, za dużo stresu. Samo omdlenie to nic złego, to takie
swoiste ostrzeżenie, żeby odpocząć, ale tym razem miałam pecha i uderzyłam
głową o chodnik. To już nie jest błahostka.
- Nie powinienem pozwolić ci
wyjść – wyrzucasz sobie, chowając twarz w dłoniach. – Znowu przeze mnie
cierpisz.
- Znów obwiniasz siebie? Nie
powinieneś. Tym razem była to tylko i wyłącznie moja wina. I chciałam cię
przeprosić. Wiem, że pewnie wychodziłeś z siebie. Wtedy.. nie powinnam myśleć
tylko o sobie. Powinnam pomyśleć również o tobie.
- Nie przepraszaj mnie. Nie
zasługuje na takie słowa z twoich ust – szepczesz z oczami pełnymi łez.
Czy Mańka właśnie dobiła do
granicy swojej wytrzymałości? Gdzie podział się jej zwykły temperament? Czy
zniszczyłeś w niej to, co zawsze podziwiałeś? Dlaczego podchodzi do wszystkiego
z takim spokojem? Dlaczego po prostu nie wyrzuci cię z sali? To byłoby o wiele
łatwiejsze do zniesienia.
- A ja nie zasługuje na tylu
przyjaciół, skoro wszystkich ranię. Przestań się mazać, Andrzej. Każdy w życiu popełnia błędy. Odpuść sobie
przeszłość. Nic z nią nie zrobisz. Skup się na przyszłości – mówi, patrząc w
okno.
- Twój spokój mnie przeraża. Jak
mam sobie odpuścić, kiedy wiem, że prawdopodobnie zabiłem najlepszą część
twojego charakteru? – w końcu wyznajesz cicho.
- Co? Nic we mnie nie zabiłeś –
odpowiada z lekkim uśmiechem. – Jestem spokojna, bo właśnie akceptuję swoją
przeszłość. Do tej pory miałam cholerne poczucie winy i ty dobrze o tym wiesz,
ale ona mnie powoli niszczyło. Kiedy byłam nieprzytomna, czułam się, jakbym
dryfowała w ciemności. Wiem, że to brzmi jak urojenia, ale uświadomiłam sobie,
że czas odpuścić. Ile czasu zmarnowałam? Jak długo lizałam własne rany, nie
dostrzegając, że inni też cierpią? Jak wiele osób skrzywdziłam swoim
zachowaniem? Nie chce dłużej żyć w taki sposób. Nie chcę się już obwiniać, nie
chcę już czuć bólu. Czas się odciąć.
Wpatrujesz się w nią, słuchając
jej słów i dostrzegasz w niej zmiany. Czy to możliwe, by wydorośleć w jedną
noc? By z mentalności dwudziestolatki przeskoczyć nagle na mentalność
człowieka, który zna całą prawdę o życiu? W twarzy dziewczyny jest coś, co każe
ci wierzyć, że doskonale sobie poradzi. Że życie już jej nie będzie przerastać.
I pozostaje ci tylko mieć nadzieję, że w końcu będzie szczęśliwa. Że znajdzie kogoś,
kto będzie w stanie uszczęśliwiać ją na każdym kroku. A może nawet już nie musi
szukać.
- To wcale nie brzmi jak urojenia
– wstajesz z krzesła, przyciągając tym samym jej spojrzenie. – Jeszcze będziesz
szczęśliwa.
Całujesz ją w policzek i opuszczasz
szpital.
***
:: perspektywa Marianny ::
Wpatrujesz się w drzwi, za
którymi zniknął przed chwilą Andrzej. Jakaś część ciebie czuje ulgę, że to
spotkanie tak się skończyło. Nie chciałaś, by sprawy między wami się
pokomplikowały. Już teraz nie jest najlepiej. Sama nie wiesz, jak masz się
zachowywać w jego towarzystwie. Z tego, co zdążyłaś zauważyć, on również tego
nie wie. Kolejne kłótnie nie są wam potrzebne. Rozstaliście się i chociaż to
banalne, nie chcesz stracić jego przyjaźni. Dobrze wiesz, że wasze stosunki już
raczej nie będą takie, jak dawniej. To cena, jaką się płaci za związanie się z
przyjacielem. Jeśli nie wyjdzie, traci się i chłopaka , i przyjaciela.
Stefan odwiedza cię kilka godzin
później, przynosząc dobre wieści. Dłuższy pobyt w szpitalu nie jest konieczny.
Lekarz przyniósł ci do podpisania wypis, przy okazji instruując jak zażywać
leki.
- Czy one są naprawdę konieczne?
– pytasz, krzywiąc się z niesmakiem.
- Na razie tak. Twoje serce
pracuje raczej nieregularnie. Nie chcesz chyba wylądować tu ponownie za dwa
dni? To mogłoby nieść za sobą poważniejsze skutki.
Wdychasz pokonana. Nie zamierzasz
nie stosować się do zaleceń, ale tabletki są symbolem choroby. Do tej pory
próbowałaś o niej nie myśleć, a teraz nie dane ci będzie o niej zapomnieć.
Stefan już tego dopilnuje.
Nie masz wiele rzeczy w szpitalu,
więc przebierasz się tylko i właściwie możesz wychodzić. Spoglądasz raz jeszcze
na stolik nocny i zauważasz list od Andrzeja. Zapomniałaś o nim. Składasz
kartkę jeszcze raz na pół, a potem wkładasz do kieszeni spodni. Przeczytasz w
najbliższym czasie, ale jeszcze nie teraz.
Wychodzisz na parking zaraz za
Stefanem, który otwiera ci drzwi swojego samochodu. Wsiadasz do środka, drżąc
lekko z powodu zimnego wiatru.
- Do ciebie, czy do mnie? – pyta
Stefan, siadając za kierownicą.
Przez chwilę się nad tym
zastanawiasz. Z przyjemnością odwiedziłabyś rodzinę Stefana; stęskniłaś się już
za dzieciakami i jego żoną, ale czujesz, że to nie jest odpowiedni moment. Masz
do poukładania jeszcze kilka rzeczy. Chcesz zacząć jak najszybciej i w końcu
pozbyć się do końca więzów, które trzymały cię blisko przeszłości. Czas je
skruszyć.
- Do mnie – odpowiadasz pewnie,
wytrzymując oceniające spojrzenie Stefana. – Dam sobie radę, przecież nie
umieram.
Szanuje twoją decyzję, chociaż ma
na ten temat inne zdanie i najchętniej teraz pilnował cię dzień i noc. Kieruje
się w stronę twojego mieszkania bez słowa, wybijając na kierownicy jakiś rytm.
Nie jest urażony, po prostu intensywnie nad czymś myśli. I chyba nawet wiesz o
czym.
- Co się stało między tobą i
Andrzejem? – pyta niespodziewanie, na chwile przerzucając wzrok z drogi na
ciebie.
Zgadałaś.
- Nie jesteśmy już razem.
Pokłóciliśmy się… no cóż to była kłótnia bez krzyków. Ale to w sumie nie ważne.
- Chcesz o tym pogadać?
- Nie potrzebuję rozmowy,
potrzebuję tylko trochę czasu. Poza tym rozmawiałam z nim dzisiaj. Trochę sobie
wyjaśniliśmy – odpowiadasz automatycznie.
Tak naprawdę rozstanie z
Andrzejem nie zabolało cię aż tak bardzo, jak powinno. Wczoraj, kiedy usłyszałaś
prawdę, byłaś lekko wstrząśnięta, poza tym reagowałaś na wszystko znacznie
silniej. Dzisiaj podchodzisz do całej sprawy spokojniej. W gruncie rzeczy nie
jesteś nawet zła na Andrzeja. W końcu nie zrealizował swojego planu, prawda?
Powiedział ci o wszystkim, zanim prawda wyszłaby na jaw, a ty potrafisz to
docenić. Był szczery.
Bardziej boli cię to, że znów
miłość kończy się zanim na dobre się rozpocznie. To zbyt podobne do historii ze
mną, by nie zwrócić na to uwagi. Ale skoro ty potrafisz wybaczyć Andrzejowi
jego błędy, to czy JA nie potrafiłbym wybaczyć ich również tobie?
Oczywiście, że bym potrafił. Już dawno to zrobiłem.
Stefan odprowadza cię do
mieszkania, a potem przytula, zapewniając, że zawsze możesz na niego liczyć.
Łzy zbierają się w twoich oczach, kiedy zaciskasz ramiona wokół jego szyi
mocniej i cicho mu dziękujesz.
Zostajesz w końcu sama w swoim
mieszkaniu. Ostatnio nie przebywałaś tu zbyt często, dlatego nie dziwi cię
warstewka kurzu, który osiadł na półkach i szafkach. Wzdychasz z uśmiechem.
Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Odwieszasz kurtkę i torebkę, po czym
kierujesz się do kuchni. Stawiasz wodę na herbatę, a potem przebierasz się w
luźniejsze ubrania. Połykasz tabletkę według zaleceń lekarza, zapijasz
cytrynową herbatą, po czym zabierasz się za porządki. W tle cicho płynie
muzyka, a ty niespiesznie wycierasz kurze.
W końcu siadasz wygodnie w
salonie z kolejnym kubkiem herbaty w ręce i z uśmiechem wpatrujesz się w okno,
przez które wpadają ostatnie promienie zachodzącego, jesiennego słońca. Nagle
przypominasz sobie o liście Andrzeja. Nie zamierzasz już dłużej zwlekać z jego
przeczytaniem. Kierujesz się do sypialni, gdzie wyciągasz kartkę z kieszeni
dżinsów i siadasz na wygodnie na łóżku, opierając się plecami o ścianę.
„Mówienie i pisanie w sumie niczym się nie różni. I tak brakuje mi
słów. Bo wiem, że Cię zraniłem. Wiem, że zrobiłem to wiele razy. Głupie
‘przepraszam’ mówiłem już zbyt wiele razy, by mieć nadzieję, że zadziała
ponownie. Spierdoliłem wszystko, wiem. Ale to nie był zwykły związek.
Uświadomiłem sobie, jak wiele mam w momencie, gdy to straciłem. Nigdy mnie nie
oceniałaś. Podczas gdy wszyscy inni potrafili mnie przekreślić, Ty, osoba,
którą najbardziej zraniłem, potrafiłaś wybaczyć. Dziękuję Ci za to.
Byłaś jedyną dziewczyną w moim życiu, która nie próbowała mnie
zmieniać. Kochałaś mnie takiego jakim byłem, a przecież oboje wiemy, że bez wad
nie jestem. Dziękuję.
W mojej głowie pozostało wiele dobrych wspomnień. Cieszę się, że je
mam. Nie chcę z nich rezygnować. Chcę móc je kiedyś przywołać, wiedząc, że
potrafiliśmy być ze sobą szczęśliwi. Chcę również pamiętać o tych gorszych
chwilach, bo dzięki nimi jestem lepszym człowiekiem. Wybaczałaś mi moje błędy,
po kawałeczku uzdrawiając moje serce. Potrzebowałem Cię. Potrzebowałem osoby,
która pokazałaby mi, że to nie zemsta jest wyjściem z bólu. To przebaczenie.
Nie wiem, czy zdołasz mi kiedykolwiek wybaczyć. Chcę tylko byś
wiedziała, że żałuję wszystkiego. Naprawdę żałuję.
Mam nadzieję, że przyszłość nie będzie dla nas zbyt surowa.
Dziękuję, że mnie wyleczyłaś.
Andrzej”
Składasz kartkę i sięgasz po
stojącą na stole świeczkę. Płomieniem podpalasz kartkę i patrzysz jak słowa
znikają, trawione przez ogień. Łzy delikatnie spływają ci po policzkach, ale na
ustach pojawia się delikatny uśmiech.
„Wybaczałaś
mi moje błędy, po kawałeczku uzdrawiając moje serce.”
Coś ścisnęło cię za serce, gdy te
słowa ponownie pojawiły się w twojej głowie. Nie spodziewałaś się, że ty –
sfatygowana przez życie dziewczyna z bliznami na duszy – byłabyś w stanie kogoś
uzdrowić.
„Uświadomiłem sobie, jak wiele mam w momencie, gdy to straciłem.”
Serce po raz kolejny połamało ci
się na kawałeczki.
Bo serca są jak herbatniki, czasem łamią się bez powodu.
KONIEC.
><><><><><><><><><><><><><><
Nie
chcę się z wami żegnać. Pomimo wielu trudności, nigdy nie chciałam was
zostawić, nie poddawałam się – głównie dla was! A teraz muszę się z wami
rozstać.
To
opowiadanie jest bliskie mojemu sercu.
Wpadłam na ten pomysł dokładnie 7 listopada 2013 roku. Uczyłam się wtedy na
olimpiadę z historii i starałam się o tym nie myśleć, co było znaczenie
trudniejsze niż wam się wydaje! Publikować cokolwiek zaczęłam kilka miesięcy
później dlatego, że miałam już dwa rozpoczęte blogi. Chciałam mieć również zapas
rozdziałów, by nie dochodziło do takich sytuacji, kiedy nie będę mogła nic
dodać, ale oczywiście się nie udało i nieraz się spóźniałam o nawet 2 tygodnie!
Przepraszam was za to.
W
tym opowiadaniu widać, jak bardzo się zmieniałam. W początkowych rozdziałach
było mało opisów, królowały wątpliwej jakości dialogi. Jak to czasem czytam, to
mam wrażenie, że w momencie pisania musiałam mieć dziesięć lat. Ale to znaczy,
że się rozwijam. I mam nadzieję, że tak będzie nadal. ;) W tym momencie jestem
zadowolona z rozdziałów od 6 do 24. Z niektórych mniej, z niektórych bardziej.
Ale może za kilka lat odświeżę je sobie i pomyśle: Boże, katastrofa!
Chciałabym
wam naprawdę z całego serca podziękować! Nie będę wymieniać nikogo z osobna, bo
wydaje mi się to niesprawiedliwe. Każdy, kto odwiedził tego bloga, kto zostawił
komentarz, kto mnie wspierał dobrym słowem, przyczynił się w bardzo dużej
mierze do tego, że nastał koniec. Bez was usunęłabym tego bloga po kilku
tygodniach. Bez was nie miałabym siły do pisania kolejnych rozdziałów. Bez was
nie byłabym tak szczęśliwa, jak jestem w tym momencie.
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam.
Dziękuję! ♥
I
wiadomość organizacyjna.
Zakończenie
tego bloga oznacza, że ruszam dalej z kolejnymi. Na pierwszy rzut idzie SPEKTAKL UCZUĆ, na
który was serdecznie zapraszam. Nowy rozdział pojawi się niedługo. Bardzo serdecznie
zapraszam również na NIEOBOJĘTNYCH,
choć tam pojawię się dopiero po zakończeniu spektaklu.
I
wtedy nastąpi koniec Marianne~.
Ale
to nie jest równoznaczne z moim końcem. ;)
świetne szkoda tylko, że to już koniec :)
OdpowiedzUsuńDziękuję, że byłaś, że komentowałaś! ;*
UsuńSzkoda, że Marianna nie ułożyła sobie życia z Andrzejem czy choćby Michałem, ale te zakończenie jak żadne inne bardzo mi się podoba. Pogodziła się z przeszłością co bardzo jej pomoże w przyszłości. W której mam nadzieję stworzy z kimś szczęśliwą rodzinę.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Cóż, tak właściwie, to nie jest nigdzie napisane, że nie ułożyła sobie życia z Andrzejem czy Michałem. ;))
UsuńDziękuję ci za obecność i komentarze! ;*
Szkoda, że to już koniec tego opowiadania :( możesz być pewna że będę czytać inne twoje opowiadania :)
OdpowiedzUsuńJa też żałuję, gdyby była wena i pomysły, może to jeszcze nie byłby koniec. ;)
UsuńDziękuję ci za wszystko i do zobaczenia, mam nadzieję! ;*
Na pewno nikt nie lubi zakończeń, fajnie,że Andrzej zdobył się na tyle ciepłych słów i je napisał, to było uroczę ;) Fajnie by było, gdybyś kiedyś stworzyła bloga z ciągiem dalszym tej historii :D
OdpowiedzUsuńDziękuję Ci za każde słowo tutaj :*
Życzę Ci dużo szczęścia i oczywiście będę odwiedzała inne Twoje blogi :)
Tak, uroczy Andrzej też mi się podoba!
UsuńCiąg dalszy? Nie wiem, czy miałabym na niego siłę. ;)
Ja tobie też dziękuję, bardzo, bardzo mocno!
I do zobaczenia! ;*
Szczerze nie wiem co napisać, co byłoby odpowiednie.
OdpowiedzUsuńZakończyłaś to tak by każdy miał swoje dokończenie. Jedni pójdą w stronę wybaczenia Andrzejowi i bycia z nim, inni pójdą tylko w stronę ich przyjaźni i związku z Miśkiem, a jeszcze inni poszliby w kierunku jakiegoś innego mężczyzny. Osobiście widzę Mańkę jak ociera łzy i idzie do Andrzeja. Puka w jego drzwi. On ze zdziwieniem otwiera, Mańka całuje go i żyją długo i szczęśliwie. Tak bym to widziała :)
Pozdrawiam :**
Tak, możliwe, że właśnie tak by się stało. Bo czy Mańka zaryzykowałaby kolejną przyjaźń dla miłości? Może by zaryzykowała, ale to nic pewnego. ;)
UsuńDziękuję ci za komentarze, wsparcie i obecność! ;*
Myślę, że raczej nie. Nawet przemiana jaką przeszła by w tym nie pomogła :)
UsuńTak jak pisałam wcześniej. Zakończyłaś w taki sposób, że każdy ma swoją wersję tego co się stało :)
Kolejny fantastyczny blog, który dobiegł końca... Nie spodziewałam się takiego zakończenia, ale i tak było piękne :) dlatego, życzę weny do pisania kolejnych ciekawych opowiadań :)
OdpowiedzUsuńDziękuję za tak miłe słowa!
UsuńDziękuję za obecność i komentarze! ;*
Nie mogę uwierzyć, że to już koniec... Smutno mi, bo się zżyłam z tymi bohaterami, ale pocieszający jest fakt, że nie masz zamiaru porzucać pisania. Cieszę się, że będziesz dokańczać swoje blogi i że ruszasz z nowymi pomysłami. Od razu powiem, że mam zamiar czytać Spektakl uczuć i już dodałam ten blog do linków. Gdy nadrobię rozdziały (nie wiem ile mi zejdzie) to przybędę z komentarzem i jak będę już na bieżąco to proszę o powiadamianie o nowościach;)
OdpowiedzUsuńAle wróćmy teraz do celu mojego przybycia. Mańka w szpitalu... takiego epilogu się nie spodziewałam! Był spokojny. Zdumiewająco spokojny. Bez nagłych zwrotów akcji, bez jasnych rozwiązań niektórych kwestii i bez odpowiedzi na pytanie: "co dalej". Zostawiamy Mańkę w sumie bez żadnych pomysłów na przyszłość, ale z obietnicą, że da radę we wszystkim, co postanowi. W pierwszych rozdziałach przedstawiłaś bohaterkę prawie bojącą się własnego cienia, w depresyjnym stanie i bez chęci do życia. Tutaj mamy poważną, pewną siebie kobietę, której oczy otworzyły się na wiele spraw. Podoba mi się to jak zaczęła podchodzić do swojego życia. Nie robi tragedii ze swoich porażek, nie rozpamiętuje przeszłości, chcąc na nowo zawalczyć o przyszłość. Taka Mańka jest zdecydowanie lepszą wersją siebie i myślę, że w dużej mierze też Andrzej pozwolił jej to zrozumieć. Był gdy go potrzebowała, choć uważam, że nie łączyła ich miłość. To był raczej luźny, przyjacielski związek, bo gdyby w grę wchodziły większe uczucia to nie rozstali by się tak łatwo. Andrzej popełnił ogromny błąd, ale każdy je popełnia. Widać, że Mańka nie chowa do niego żalu i z pewnością dałaby mu szansę jeszcze raz, gdyby czuła do niego miłość. Brak krzyków, lamentów i wybuchu płaczu jest dla mnie jasnym dowodem, że nie zależało im na sobie tak jak to na początku wyglądało. Ten spokój nie jest normalny przy namiętnych uczuciach. Ale najwidoczniej tak miało być. Rozstali się jak cywilizowani, dorośli ludzie i to mi się podobało. Oboje pomogli sobie nawzajem i doceniają rolę drugiego w swoim życiu.
Nie dowiedzieliśmy się nic na temat Michała. Nie wiemy czy będzie mu dane zasmakować życia przy Mańce czy nie. Zakończyłaś ten wątek takim wolnym zakończeniem i to jest bardzo ciekawy zabieg. Podoba mi się;D Każdy może zobaczyć kontynuację tak jak sam chce, a ja to widzę tak:
Idzie sobie Michał, idzie sobie Mańka z naprzeciwka. Spotykają się, rozmawiają przez moment, potem Michał zaprasza ją na kawę. No i tu mamy początek pięknej miłości:D Mogę tak to sobie wyobrażać?:D Jakoś muszę, bo moja romantyczna dusza nie daje mi spokoju! :D
Kochana na koniec chciałam Ci bardzo podziękować. Za te wszystkie piękne zdania, które tu zamieściłaś, za emocje i prawdziwość, za miesiące publikacji, za trud i wytrwałość. Bywało różnie, obie wiemy. Raz wena dopisywała, raz nie. Ale wytrwałaś i nie przestałaś publikować. Dokończyłaś tę historię w cudownm stylu i za to ogromnie Ci dziękuję!
Będę tęsknić za Mańką i innymi bohaterami, ale mam nadzieję, że będę w stanie zakochać się w nowym-starym opowiadaniu jeszcze bardziej niż w tym.
Pozdrawiam i oczekuj mnie na Spektaklu! ;) ;*
<3
No to dałam czadu z długością;D
UsuńSzczerze? Bałam się, że moja Mańka nic się nie zmieniała, że cały czas była na tym samym etapie. Dzięki tobie wiem, że jednak dałam radę! Dziękuję! ;*
UsuńZwiązek Mańki i Andrzeja był dynamiczny: szybko się zaczął i szybko się skończył. Oni nie zdążyli się zbytnio do siebie przywiązać, myślę, że to dlatego było tak spokojnie. Może również Mania nie potrafiła inaczej do tego podejść? Bo w czym pomogłyby krzyki?
Miłość Mańki i Miśka? Jestem na tak! W głębi serca czuję, że skrzywdziłam Michała taki zakończeniem, ale gorzej byłoby, gdyby Mańka wprost od Andrzeja poszła do Michała. ;D
Dziękuję ci ogromnie! Twoje komentarze zawsze wywoływały uśmiech na twarzy. Ten wywołał łzy, naprawdę. Dziękuję ci za wsparcie, za obecność, za tyle pięknych słów!
I, mam nadzieję, do zobaczenia!! ;*
Piękne. Dziękuję.
OdpowiedzUsuńJa tobie również dziękuję, z całego serca! ;*
UsuńCoś pięknego. Uwielbiałam to opowiadanie. Szkoda, że to już koniec. Spodziewałam się zupełnie innego zakończenia....ehh...jak żyć :D. Mam nadzieję, że kolejne opowiadania będą taki genialne jak to.
OdpowiedzUsuńOd początku tej historii miałam tyle wizji zakończenia, że sama nie wiedziała, co mam tu napisać. Wyszło tak, mam nadzieję, że nie poległam na całej linii. ;)
UsuńDziękuję ci ogromnie! ;*
Super :) Nie spodziewałam się, że to tak się skończy. Przygotowalam się na coś zupełnie innego. :) Szkoda, ze to juz koniec. ;/
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mogłam czytać Twojego bloga, bo na prawde masz talent do pisania. Pozdrawiam ;*
Dziękuję za miłe słowa! Za komentarze i obecność również! ;*
UsuńPłakać mi się cały czas chciało podczas czytania a to chyba dlatego, ze ciągle miałam przed oczami napis "epilog". Boże, ja nie wierzę, że to już koniec! I prawdę powiedziawszy to nie wiem, czego się spodziewałam...Na pewno nie takiego obrotu spraw. Może załamania Mańki, może nawet samobójstwa Andrzeja, ale na pewno nie takiego przebaczenia i postanowienia "zostańmy przyjaciółmi". Po prostu...Może to dlatego, że czytałam i od razu komentuję i jeszcze nie do końca to wszystko do mnie doszło...
OdpowiedzUsuńAle zaczynając od tego szpitala, to pierwsza moja myśl, to "Psychiatryk! Mańka jest w psychiatryku! Tylko dlaczego?!" A potem takie "uff" bo jednak nie :P Ale z tym chorym sercem to też dałaś czadu! I kolejna myśl, że Mańka jest śmiertelnie chora i niebawem umrze i taki będzie finisz! Ale na szczęście to nic poważnego (chyba) i jakoś można z tym żyć.
ale powiem Ci szczerze, że prawie się rozmazałam podczas czytania tego listu od Andrzeja. Chociaż osobiście nadal chowam do niego urazę bo ja z natury nie łatwo wybaczam ludziom, to widać, że jemu jest bardzo przykro. ale mimo wszystko cieszę się, że między nim a Mańką nie będzie nic poza przyjaźnią. Ona zasługuje na kogoś, kto całkowicie się jej poświęci. Będzie dla niej wspaniały i dobry i boję się, że gdyby zeszłą się a Andrzejem to zawsze żyłaby w przeczuciu że początek ich znajomości to byłą czysta gra ze strony chłopaka. Że to nie była wielka piękna miłość od pierwszego wejrzenia - przynajmniej nie dla niej.
Ale powiem Ci, czego mi zabrakło. A właściwie kogo. Mianowicie Michała. Może ja miałam nadzieję, że coś się między nim a mańką rozwinie? na razie sama nie potrafię odpowiedzieć sobie na to pytanie, ale tak mi się wydaje. jemu od początku realnie na niej zależało, od zawsze interesował się nią bo ją lubił ale uszanował jej decyzję i to, że interesuje się Andrzejem. I teraz mi go szkoda, ponieważ on nie wykorzystał swojej szansy a Andrzej ją spierdolił, tak brzydko mówiąc. Ale przynajmniej między nim a mańką wszystko wyjaśnione i chyba dziewczyna teraz już naprawdę jest wolna. od przeszłości, od tych wszystkich męczących ja myśli. może nie udało jej się odbudować więzi z ojcem, ale odnalazła Paulinę, Piotrusia, odnalazła swoją rodzinę i teraz tak sobie siedzę, i tak mi troszkę smutno, bo zdążyłam naprawdę Mańkę polubić. nie wiem, co mogłabym dodać na koniec... Nie umiem pisać takich komentarzy :P
A co do innych blogów to z pewnością zerknę jak tylko będę miała trochę wolnego czasu.
pozdrawiam i życzę Wesołych Świąt!
Mańka zdecydowanie nigdzie się nie wybiera. Serce nie sługa, jak to mówią, ale zadba o siebie i będzie dobrze! ;)
UsuńTak, związek z Andrzejem skończył się szybko i dość boleśnie, nawet jeśli dziewczyna potrafiłaby mu wybaczyć, nie sądzę, by mogła mu po raz kolejny zaufać.
Mi też bardzo brakuje tutaj Michała i sama bardzo chętnie wyswatałabym go z Mańką, ale wtedy potrzebne by były dalsze rozdziały, bo jak to tak ledwo skończyła z Andrzejem i już leci do Michała? Nie chciałabym, by wyszła na latawice.
Dziękuję ci za te wszystkie komentarze, które dodawały weny, dziękuję za obecność i miłe sowa! :**
Pięknie opisalas zakończenie zwiazku Andrzeja i Manki. Pomimo, ze ewidentnie cholernie ja skrzywdzil dziewczyna tak spokojnie przyjela wszystkie przewinienia srodkowego... jest wiec to znakiem, ze sa na.swiecie ludzie z niebywala klasa i nieograniczonym spokojem czego im zazdroszczę. Szczerze zazdroszczę.
OdpowiedzUsuńPłaczę, bo uwielbiam ten blog i dwa tygodnie temu czytalam go od poczatku. Ja także widze Twoj rozkwit.
Bede sledzic dalej Twojw blogi (lecz prosze przypominaj mi czasem- http://sklotmoimdomem.blogspot.com) ja sobie je podepne jak bede korzystać z komputera.
Pozdrawiam i życzę Wesołych i spokojnych Świąt Wielkanocnych
Dziękuję! Właśnie tak chciałam pokazać Mańkę i jej zmianę. Ona sama w czasie tych dwudziestu kilku rozdziałów dorosła. I bardzo się cieszę, że tak ją postrzegasz! ;)
UsuńDziękuję ci za tak miłe słowa, dziękuję za obecność, za komentarze i cierpliwość również. ;**
Witaj, Kochana! :)
OdpowiedzUsuńWiesz, szczerze mówiąc, nie spodziewałam się takiego zakończenia (co nie znaczy, że mi się nie spodobało). W mojej głowie było już inne zakończenie, w którym królował happy-end. Mania miała być szczęśliwa z Andrzejem, miała porozmawiać z ojcem. Dobrze, że przynajmniej wyjaśniła sobie wszystko z Pauliną :). Trochę mnie zaskoczyłaś, ale bardzo pozytywnie, bo odeszłaś od tego szczęśliwego zakończenia, właściwie pozostawiając je otwartym - każdy czytelnik może sobie wymyślić, co by było gdyby... :)
Bardzo Tobie dziękuję za to, że pisałaś dla nas i za to, że się nie poddałaś, chociaż wiem, że było ciężko ;)
Pozdrawiam Cię serdecznie i proszę, byś nadal mnie informowała o nowych rozdziałach :)
Rozmowy z ojcem się nie doczekałaś, ale to nie znaczy, że Mańka straciła z nim kontakt na zawsze.
UsuńOj było ciężko, było, dlatego ja również dziękuję za cierpliwość, wsparcie, obecność! ;***
Na wstępnie chce Cię bardzo przeprosić za to, że od dłuższego czasu nie komentowałam :( wstyd mi... Naprawdę, ponieważ to opowiadanie jest jednym z najlepszych jakie miałam okazję przeczytać. Jestem pewna ze do historii Mańki wrócę jeszcze nie raz :). Wykonałaś kawał dobrej roboty :))) Cała konstrukcja opowiadania jest mistrzowska :) Od początku do końca czekałam na każdy kolejny rozdział z niecierpliwością. Byłam ciekawa jak ta historia rozwinie się dalej. Ponadto każda kolejna część sprawiała, że po przeczytaniu jeszcze przez jakiś czas rozmyślałam o tym Ci chciałaś przekazać w rozdziale :).
OdpowiedzUsuńCieszę się, że mimo ciężkich momentów doprowadziłaś tego bloga do końca.
Dziękuję, że informowałaś mnie o rozdziałach. Już zaglądam na twoje inne blogi :).
Trzymaj się, pozdrawiam :*****
Ja też się bardzo cieszę, że doprowadziłam go do końca, bo miałam wiele momentów załamania. ;)
UsuńDziękuję ci za całe wsparcie, za komentarze, za obecność, za wszystko! :***
Gdy weszłam na Twojego bloga by sprawdzić czy jest nowy rozdział zrobiło mi się smutno ... Epilog. Ale czytając go uśmiechałam się do telefonu sama z siebie. Pięknie zakończyłaś tą historię. Dzięki Tobie troszkę przekonałam się co do Andrzeja mimo tego, że nie darzę go zbytnio sympatią ;). Mańka natomiast bardzo długo pozostanie w mojej pamięci. Jej nastawienie do świata i ta "przemiana" troszkę porównuję ze sobą. Kończąc ten byle jaki komentarz chciałam bardzo Ci podziękować za cudowną historię. Życzę Ci wytrwałości, weny i przede wszystkim chęci w dalszym pisaniu :) Pozdrawiam gorąco ;*. PS. Obiecuję swoją obecność na spektaklu i nieobojętnych ;) Kina
OdpowiedzUsuńTwój komentarz wcale nie jest byle jaki! Sprawia mi ogromną radość! A ja chcę tobie bardzo podziękować za komentarz i obecność! :*
UsuńWitam, cześć, a może dzień dobry?
OdpowiedzUsuńPo pierwsze,
Przepraszam.
Za to, że mnie tu długo nie było.
Dziękuję,
Za piękną historię. Bez łez się nie obyło.
Ostatni cytat: "Bo serca są jak herbatniki, czasem łamią się bez powodu." (nie wiem czy to Twój czy kogoś innego) zapiszę sobie na dwóch karteczkach; jedną włożę w portfel, a drugą do piórnika i zawsze będę pamiętać o tym opowiadaniu, historii Marianny i Tobie. :) Cytat jest piękny.
Chciałabym jeszcze raz przeprosić, ale zrobię to samo co Andrzej i tylko podziękuję.
D z i ę k u j ę .
~OL.
Dzień dobry, witam, cześć! ;*
UsuńNie masz za co przepraszać, cieszę się, że jesteś! Nawet nie wiesz, jak mi się teraz ciepło na sercu zrobiło. Świadomość, że to, co ja napisałam, wywołało w kimś takie emocje, jest po prostu niesamowita. A tak, żeby połechtać swoje ego dopowiem, że owszem, cytat jest mój. ;) Długo nad nim myślałam, ale wiedziałam, że opowiadanie musi się zakończyć właśnie w ten sposób.
Dziękuję ci za czas poświęcony tej opowieści, za obecność, za budujące komentarze! ;*
Przeczytałam z zapartym tchem! dziękuję! Było inaczej, ciekawie i wzruszająco! Gratuluję! na pewno tu jeszcze wrócę! ;-)
OdpowiedzUsuńMiło wiedzieć, że jeszcze ktoś odwiedza tego bloga. ;)) Dziękuję za miłe słowa! :*
UsuńCześć. Ta historia otworzyła mi oczy..teraz parze inaczej na świat, miłość oraz przyjaźń.. Chciałam Ci podziękować za tak wspaniałą historię..więc dziękuje z całego serca! I na końcu ten cytat po prostu kocham
OdpowiedzUsuńgo "Bo serca są jak herbatniki, czasem łamią się bez powodu." Jeszcze raz dziękuje..! I mam nadziej, że jeszcze kiedyś tu wrócę..Powodzenia ! :)
Nigdy nie spodziewałam się, że przeczytanie mojego tekstu może na kogoś tak wpłynąć... To bardzo satysfakcjonujące dla mnie, jako autorki, bo chciałam przekazać 'coś' tą historią. ;)) Ja tobie również dziękuję! ;*
UsuńMoże znaczne od początku ;) kilka dni temu spotkałam gdzieś w internecie informacje o takich opowiadaniach jak twoje. Jeśli mam być szczera- zaczełam się śmiać i stwierdziłam "ludziom to się nudzi, rozumiem wymyślić sobie historię ale żeby mieszać w to siatkarzy..". Do momentu aż znalazłam twoje opowiadanie. Czytało mi się je bardzo przyjemnie, czułam się członkiem tych wydarzeń, były one dla mnie bardzi prawdziwe, jezyk jakim pisałaś jest świetny ;) czytając to opowiadanie płakałam czego nigdy nie robiłam przy czytaniu tekstu... Wstawki Arka są genialne. Cały tekst jest genialny, z masą cytatów które mogłabym wykorzystać w życiu. Na koniec, jestem szczesciarą że nie musiałam czekać na kolejne rozdziały, bo wszystko już napisalaś ale jest mi przykro że to już koniec. Mam tyle pytań (odnośnie Michała, Krzyśka, Ojca Mańki). To co zrobiłaś jest wspaniałe. Dziękuje :) a teraz OJA anegdota z wczoraj. Oglądając mecz Polska vs Niemcy w Berlinie (o 3 miejsce) kiedy mój zawał osiągał punkt kulminacyjny krzyczałam " No dziku dla Mańki...." :) Gratulacje może kiedyś po myślisz o kontynuacji ;) pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńMoja reakcja była taka sama. Nie wiem sama, czy to przez ciekawość, czy przez co innego, ale przeczytałam pierwsze opowiadania. A potem leciały kolejne. Aż w końcu sama zaczęłam pisać własne. ;)
UsuńCieszę się, że ta historia wywołała w tobie tyle emocji. To naprawdę dla mnie satysfakcjonujące. I nie ukrywam, że niektóre wątki są w niej urwane, niezakończone. Chciałabym powiedzieć, że kiedyś to naprawię, ale nie wiem, czy potrafię. Kontynuacja? Nie powiem, że o niej nie myślałam. Tyle tylko, że minął już prawie rok od zakończenia, a to szmat czasu.
Dziękuję za komentarz! I również pozdrawiam! ;)
Zakochałam sie w tym opowiadaniu. Wspaniala historia. Dziewczyno, masz talent. :)
OdpowiedzUsuńDziękuję ;) To dodaje mi siły w dalszym pisaniu, ;*
UsuńPrzeczytne,urocze opowiadanie !!!
OdpowiedzUsuńZ wieloma błędami po drodze ;D Dziękuję! ;*
UsuńLubię wracać do tego opowiadania, jest inne i trudniejsze niż wszystkie pozostałe. Wykreowałaś tutaj niesamowite postacie. Tak bardzo się cieszę, że z twojej ręki wychodzi Serca Dekalog. Jesteś niesamowita w tym co piszesz. Pozdrawiam cieplutko w 2017 roku! :)
OdpowiedzUsuńPo dwóch latach jednym miesiącu i sześciu dniach od epilogu czytam całe opowiadanie placząc śmiejąc się i wzruszając sie. Jestem w stanie stwierdzic ze masz niesamowity talent do tego.
OdpowiedzUsuńAle co do treści trochę mi przykro z powodu Michała, ale też ciesze sie że to właśnie Andrzej był....kim był. A to, że pisałas tez o Arku było.....było tym czymś co spowodowało, iż ten blog był przepraszam JEST wspaniały. Pozdrawiam:*