02 marca 2015

23. "Toying somewhere between love and abuse..."

Czas mija szybka. Można powiedzieć, że nawet za szybko. A tobie pozostaje tylko się mu poddać i uznać jego wyższość. Pamiętasz początki współpracy z siatkarzami, jakby to było najwyżej trzy tygodnie temu. A tymczasem minęły już miesiące. Dokładnie pięć.
Dziś jest dwudziesty pierwszy września dwa tysiące czternastego roku.
Dzień finałowego starcia.
Dzień, w którym okaże się, kogo możesz nazwać Mistrzem.
Kto to będzie? Polska czy Brazylia?
Ściskasz nerwowo w dłoniach aparat. Nie możesz skupić się na robieniu zdjęć, kiedy czujesz tak sprzeczne emocje. Nie potrafisz się od nich odciąć, bo siatkówka to tak samo twoje życie. Może nie grasz, może to nie ty masz szansę zostać mistrzem, ale to nie ma nic do rzeczy. Siatkówka to miłość. Jedna, wielka miłość. Kibiców do siatkarzy. Siatkarzy do kibiców. Trenera i graczy. Nas wszystkich do siatkówki. To wszystko jest zamkniętym kołem, które będzie się toczyć tak długo, dopóki agresja i zło nie zastąpią miłości.
Patrzysz, jak kibice stopniowo zapełniają trybuny. Czujesz ich podekscytowanie, ich wiarę. Każdy ma na sobie narodowe barwy. Każdy jest przygotowany, by wspierać swoją drużynę z całego serca, by zdzierać gardło aż do ostatniego gwizdka. Siadasz na krzesełku przeznaczonym dla sztabu szkoleniowego, które są jak na razie puste. Boisko też jest puste. Na razie. Za chwilę reprezentacje Polski i Brazylii wyjdą na rozgrzewką. Za chwilę nasi siatkarze rozpoczną najważniejszy bój być może w całym ich życiu. Bo co smakuje tak, jak złoto zdobyte na Mistrzostwach Świata u siebie? To się nie może równać z niczym. Wodzisz wzrokiem po całym spodku. Coraz więcej kibiców. Wstajesz z miejsca i postanawiasz udokumentować to wydarzenie najlepiej jak tylko potrafisz. I zaczniesz już teraz, bo później możesz być zajęta czymś całkowicie innym. Twój doping również dziś zabrzmi w katowickim spodku.
I znów czas płynie nieubłaganie.
Pierwszy gwizdek. Pierwsza piłka. Ledwo się zaczyna, a już wiesz, że to będzie ciężka przeprawa. Ale zaciskasz kciuki z całej siły. Modlisz się do Boga, by dał chłopcom siłę, by pomógł im przetrwać tę batalię.
A ja tylko patrzę i się uśmiecham. Już wiem. Zawsze wiedziałem. Jest tylko jeden mistrz.
Łzy. Niedowierzanie. Szczęście.
To, co działo się po ostatnim gwizdku ciężko opisać. Panował jeden wielki zgiełk. Jedyne, co pamiętasz wyraźnie, to przybite i całkowicie zdumione miny na twarzach Brazylijczyków. Mieli do tego prawo, w końcu polski walec przejechał się po nich z wyjątkową brutalnością.
Biegniesz w kierunku cieszących się siatkarzy, by znaleźć się w centrum wydarzeń. Bardzo chcesz rzucić aparat gdzieś na trybuny i po prostu świętować razem z nimi, ale niestety. To nie jest możliwe. Wykonujesz parę naprawdę niezłych ujęć. Chłopaki sami ci pozują, z największą przyjemnością pokazują ci swoją radość, a ty to jak najbardziej wykorzystujesz. Gdzieś w tłumie miga ci sylwetka Andrzeja. Rzucasz się w jego stronę. Pragniesz przytulić go jak najmocniej, pogratulować, bo choć nie grał zbyt wiele, przyczynił się w równym stopniu do tego złota. Chcesz również zburzyć dystans, jaki zapanował między wami od początku turnieju.
- Andrzej! – wołasz za nim, a kiedy odwraca się w twoim kierunku, z uśmiechem rzucasz mu się w ramiona. Przytula cię do siebie, ale nie tak jak kiedyś. Jest ostrożny. Coś się zmieniło.
- Udało się! Udało się, Mańka! Jesteśmy mistrzami… - głos mu się łamie.
Nie potrafisz w takim momencie myśleć o czymkolwiek innym. Jeśli na wasz związek padnie jakiś cień, zmierzysz się z nim. Wkrótce, ale nie teraz.
Zaciskasz mocniej ramiona wokół jego szyi, dając mu w ten sposób znać, jak bardzo się cieszysz. Wasza chwila nie trwa długo. Sekundę później przychodzi ktoś, by pogratulować, potem jeszcze ktoś. W końcu porywają Andrzeja do dziennikarzy, a ty patrzysz za nim ze łzami w oczach i uśmiechem na ustach. Wyrywasz się z zamyślenia i znów bierzesz aparat do ręki. Ta noc się jeszcze nie skończyła. Jeszcze dużo zdjęć przed tobą.
Odwracasz się w stronę trybun i z uśmiechem stawiasz czoła fali miłości i dumy, jaka płynie od płaczących ze szczęścia kibiców. Podchodzisz do sektora, na którym miejsca zajmuje Paulina i Piotrek. Chłopiec biegnie ci naprzeciw, a ty łapiesz go i przytulasz do siebie, śmiejąc się przy tym radośnie. Zamieniasz kilka słów z kobietą, po czym zabierasz Piotrusia na parkiet. Chwilę później chłopiec się zatrzymuje, patrząc na Mariusza, który z synem odbija piłkę.
- Mogę do nich dołączyć? – pyta z nadzieją.
Od czasu wizyty w Energii, Piotrek złapał bakcyla. Kazał kupić sobie własną piłkę i kiedy tylko mógł, ćwiczył odbicia górą lub dołem.
- Biegnij – uśmiechasz się do niego. – I nie zapomnij się przywitać! – wołasz jeszcze, podążając za nim.
Z pewnej odległości widzisz, jak starszy z Wlazłych zastyga w chwilowym szoku na widok chłopca. Patrzy na niego z chwilowym niedowierzaniem, ale już chwilę później uśmiecha się do niego przyjaźnie. Odbija piłką w jego kierunku, a sam podnosi wzrok i rozgląda się wokół. Zauważa ciebie. Podchodzisz bliżej i stajesz obok niego.
- Czy to… - jego głos się załamuje.
- Tak. Nazywa się Piotruś – mówisz cicho, prawie szeptem.
- Wiedziałaś? – zwraca się do ciebie, ale bez cienia pretensji.
- Od niedawna – przytakujesz.
- A Paulina?
Wskazujesz mu odpowiedni sektor. Patrzy chwilę w jego kierunku, a w końcu rusza w tamtą stronę. Zostajesz z Arkiem i Piotrkiem, którzy niczego nieświadomi odbijają między sobą piłkę, ale wzrok masz utkwiony w plecach atakującego.
Dwoje znajomych z przeszłości spotkało się po latach. Dwoje znajomych, którzy kochali tego samego człowieka. Nie potrzebują słów. Wystarczą im uśmiechy, łzy i pełne zrozumienia spojrzenia.
W końcu odrywają się od siebie i pochodzą do dzieciaków. Zostawiasz chłopców pod ich opieką i już chcesz odejść, ale zatrzymuje cię widok Mariusza. Łzy radości w jego oczach. Usta układające się w uśmiech, który ma w sobie zarówno smutek jak i szczęście. Wargi, składające się na jedno słowo: dziękuję.
Podchodzisz do niego i wiesz, że on rozumie. Przytulasz go z całej siły, uśmiechasz się, a potem gratulujesz całej drużynie.

***

:: perspektywa Andrzeja ::
Zdobycie złotego medalu Mistrzostw Świata nie oznacza początku wolnego. A szkoda, bo tylko na to masz w tym momencie ochotę. Prawda nadal nie wyszła na jaw. Sumienie cię gryzie, gdy patrzysz, jak Mańka reaguje na twój dystans. Na początku próbowała się przez niego przebić. Teraz po prostu schodzi ci z drogi. Jesteś z nią, mieszkacie razem, widujecie się codziennie, ale żyjecie obok siebie. Ta świadomość powoli zabija was oboje. Mańkę w szczególności, bo nie ma zielonego pojęcia, co się do tego przyczyniło. Nie wie kogo lub co powinna winić, za powolny rozpad waszego związku. Patrzysz na nią i zaczynasz żałować, że wplątałeś ją w to wszystko, ale musiałeś tak postąpić, nie mogłeś dawać jej złudnych nadziei i udawać, ze wszystko jest w porządku, skoro tak nie jest i nie będzie.
Siadasz na krześle w kuchni, łokcie opierasz na blacie stołu, a twarz chowasz w dłoniach. Miało być inaczej. A tymczasem znów poszło nie po twojej myśli. Karcisz w myślach sam siebie za to, że pozwoliłeś sprawom zajść tak daleko. Miałeś już nigdy więcej nie zranić Mańki, a tymczasem przez twój dystans i wieczny brak czasu dziewczyna po raz kolejny cierpi. Zbierasz się w sobie i kierujesz się do salonu. Przystajesz na chwilę w drzwiach i opierasz głowę o futrynę, bezgłośnie uderzając w nią głową.
Za moment zrobisz coś, za co masz ochotę sam siebie trzasnąć pięścią w twarz. Złamiesz serce kobiecie, którą kochasz i która kocha ciebie. Zrobisz to z miłości do niej. Czy to ma jakikolwiek sens?
Bierzesz ostatni głęboki oddech, który w zamierzeniu miał dodać ci odwagi i siadasz obok dziewczyny na sofie. Bierzesz jej dłonie w swoje i podnosisz do ust, składając na obu czuły pocałunek. Patrzy na ciebie z niezrozumieniem. Od tak dawna nie okazałeś jej ani odrobiny czułości. A ona się dostosowała. Nie prosiła, nie robiła wyrzutów. Chciała, chce zrozumieć. Ale nie potrafi, bo nie zna prawdy. Teraz to się zmieni.
- Muszę powiedzieć ci prawdę. Nie wiem tylko, jak… - przerywasz na chwilę, szukając odpowiednich słów.
- Prawdę… - powtarza po tobie zamyślona. Jej głos brzmi pusto, nieobecnie.
- Nie wiem, od czego powinienem zacząć.
- Od początku. Tak będzie najlepiej – próbuje się do ciebie uśmiechnąć.
Patrzysz na nią. Na jej twarz, która napięła się w oczekiwaniu, na ciało, które odruchowo przybrało obronną pozę. Jakby samo słowo ‘prawda’ wywoływało w niej obronne instynkty.
- Nie tym razem. Dziś zacznę od końca.
Kiedy w jednej ‘prawdzie’ zawiera się kilka mniejszych ‘prawd’ lepiej zacząć od tych mniejszych, niż od razu zaatakować największym kalibrem. Pomimo całej nienawiści, którą już odczuwasz przez to, że ranisz Mańkę, pragniesz, by cię wysłuchała. By dowiedziała się wszystkiego.
- Nie da się nie zauważyć, że trzymam dystans. Robię to świadomie – patrzy na ciebie, ale cię nie widzi. Usilnie próbuje odpowiedzieć sobie, dlaczego. – i jest tego powód. Ranię ciebie i siebie również, ale inaczej nie mogę, bo do tego się wszystko sprowadza. Ja ciągle cię ranię, Mańka. Kocham cię, a mimo to ciągle przez mnie cierpisz. Nie zaprzeczaj, bo kiedy skończymy tę rozmowę, będziesz wiedziała, że mam całkowitą rację. Podczas zgrupowania we Francji spotkałem swoją byłą dziewczynę.
- Nigdy nie wspominałeś o swojej byłej… - mówi cicho.
- Bo po naszym rozstaniu próbowałem ją wyrzucić ze swojego umysłu. Próbowałem o niej zapomnieć na każdy możliwy sposób.
- Udało się?
- Tak, udało się – prychasz z rozgoryczeniem. –To ona odeszła ode mnie. Ja ją kochałem. Może to była głupia i niedojrzała miłość, która i tak by nie przetrwała, ale naprawdę wtedy zrobiłbym dla niej wszystko. A ona zdeptała to swoją jedenastocentymetrową szpilką. Byłem w szoku, kiedy ją zobaczyłem. Dawne rany się odezwały. Nie czuje już nic do niej. Poza nienawiścią. Ale blizny nadal bolą. A ona się pojawia ot tak i zachowuje, jakby nigdy nic. Próbowała mnie zbajerować. I myślała, że dam się nabrać. Nie dałem. Ale wtedy mnie pocałowała. A właściwie przyssała się do mnie – dochodząc do tego momentu, nie potrafiłeś przerwać ani na moment. Słowa same się z ciebie wylewały. – Gdyby nie Michał…
- Jaki Michał? – odzywa się szeptem. Siedzi wyprostowana jak struna i pobladła. Próbuje zachować spokój i choć postarać się zrozumieć. Jesteś jej tak bardzo za to wdzięczny. Nie dałbyś rady powiedzieć jej o wszystkim, gdyby zaczęła płakać, krzyczeć i wyzywać cię od najgorszych. A ma do tego wszelkie prawa. W tym momencie patrzysz na nią z podziwem.
- Kubiak. Był w pobliżu. Widział całą sytuację. Kiedy zobaczył, że nie daję sobie z Natalią rady, odciągnął mnie od niej, udając, że uderza mnie w twarz. Zaczął na mnie wrzeszczeć, że mam dziewczynę, i że ona się o wszystkim dowie, a potem on mi powyrywa nogi z dupy – uśmiechasz się smutno. – Myślałem, że za chwilę wyciągnie telefon i zadzwoni do ciebie i opowie ci to o tym z jego, jak myślałem, błędnej perspektywy. Ale to nie o to mu chodziło. Chciał w ten sposób dać do zrozumienia Natalii, że jestem zajęty i, że ma mi nie rozwalać życia. Nie wiem, czy zrozumiała przekaz, czy po prostu się wystraszyła, ale zniknęła z pola widzenia.
- Nic mi nie powiedział.
- Nie chciał się mieszać. Rozmawiałem z nim później. Powiedziałem mu, że ma prawo ci o wszystkim powiedzieć, ale ja sam chciałbym to zrobić. Zajęło to dużo czasu, ale wolałem powiedzieć ci o tym osobiście.
- Trzymałeś się ode mnie z daleka przez cały ten czas, bo ukrywałeś pocałunek, który wymusiła twoja była? – pyta bez przekonania.
- Nie. To jeszcze nie wszystko.
- Niech zgadnę, szykuje się większa rewelacja? – prycha. – Zdradziłeś mnie z nią?
- Nie. – odpowiadasz, patrząc jej prosto w oczy.
- Czyli nie ma to z nią żadnego związku?
- Ma. Ale cię nie zdradziłem. Oprócz tego jednego incydentu, nic innego nie miało miejsca.
- Okej. Co dalej?
- Chodzi o to, że po tym nieszczęsnym spotkaniu coś do mnie dotarło. Związek z Natalią trwał cztery lata. Ale nie skończył się dawno temu. Właściwie minął dopiero niecały rok. To krótki czas, by pozbierać się po czymś taki, a jak widzisz, nie płaczę za nią w poduszkę. Po trzech miesiącach użalania się nad sobą postanowiłem, że się zemszczę. Nie na niej. Na kobietach. Obiecałem sobie, że znajdę sobie jakieś wyzwanie. Rozkocham ją w sobie, zapewnię o swojej miłości, a potem porzucę, wbijając jej nóż w plecy. I znalazłem.
- Kto to był? – pyta słabo.
- Ty.

***

:: perspektywa Marianny ::
- Ty.
Ciemnieje ci przed oczami. Czujesz się, jakbyś nagle wpadła w jakąś czarną otchłań i spadała z ogromną prędkością w dół.
- Czyli to wszystko było tylko przedstawieniem? A potem co? Dlaczego nie dokończyłeś swojego planu? Dlaczego mi o tym mówisz? – szepczesz. Nie stać cię na więcej. Nie masz siły, by podnieść głos.
- Na początku tak, udawałem zainteresowanie tobą. A raczej to, że się zakochałem. Byłem zainteresowany tobą, ale jako celem, nie kobietą. Ten tydzień, który spędziliśmy prawie cały razem… Wtedy udawałem. To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Ale potem… Potem zapomniałem o bożym świecie. O całym planie zemsty. O Natalii. O tym, że nie mogę cię kochać.
- Kiedy?
- Pamiętasz, jak przyszłaś do mnie przed wyjazdem do Pauliny? Cała nasz podróż nie była udawana. Wtedy się w tobie zakochałem. Widziałem ciebie. Dziewczynę, która potrafiła znieść w swoim życiu tak wiele. I porównałem cię ze sobą. Bo ja po jednym nieszczęściu się zagubiłem. Zamiast pocierpieć swoje, chciałem zemsty. I tyle.
- Tyle… - masz pustkę w głowie.
 Nie wiesz, co masz w ogóle myśleć o tym, co przed chwilą usłyszałaś. Nie wiesz, jak się zachować. Zapomnieć, wybaczyć? Ale czy potrafisz? Czy mogłabyś mu zaufać? Skąd masz pewność, że cię naprawdę kocha? Nie. Jesteś pewna, że nie cały wasz związek był udawany. Ale mimo wszystko poddajesz w wątpliwości każdą chwilę spędzoną razem z Andrzejem. Czy wtedy był uczciwy, a wtedy, a potem?
Jeśli porównać wasz związek do domu z fundamentami, to Andrzej w tej chwili wyrwał mu fundamenty, choć paradoksalnie dom jeszcze stoi. Ale wystarczy lekki podmuch wiatru i runie. Nie ma się na czym oprzeć. Brak zaufania. Brak szczerości. Wątpliwości.
Nie, nie potrafisz tak po prostu nad tym przejść. To za trudne.
Podnosisz na niego pełne bólu spojrzenie. Naprawdę bardzo go kochasz. Ale jak możesz kochać go nadal, skoro zniszczył wszystko?
- Czego ode mnie oczekujesz? Nie rzucę ci się na szyję, zapewniając, że nie ma o czym mówić.
Patrzy na ciebie z równym twojemu bólem. Uśmiech się delikatnie, choć smutno.
- Nie będę cię prosił o wybaczenie. Nie będę prosił, byś mnie nie znienawidziła. Będę spokojniejszy, kiedy to zrobisz. Ale nie chcę, byś myślała, że byłem z tobą tylko przez głupią zemstę. Tak było tylko i wyłącznie na początku. Przepraszam, za wszystko. 
 - Nie znienawidzę cię. Mimo wszystko nie potrafię – uśmiechasz się do niego słabo, a potem podnosisz się z sofy. Czujesz zawroty głowy i tylko szybki refleks Andrzeja chroni cię przed upadkiem.
- W porządku? – pyta, stawiając cię do pionu.
- Tak – odpowiadasz, odzyskując ostrość spojrzenia. – Już tak.
Wchodzisz do sypialni, zamykając za sobą drzwi. Sięgasz po walizkę i pakujesz swoje rzeczy. Nie ma tego dużo. Jeszcze nie zdążyłaś przenieść wszystkiego od siebie. Mieścisz się w jednej walizce. Wychodzisz z nią do salonu i stawiasz przy wyjściu. Narzucasz na ramiona skórzaną kurtkę.
- Nie puszczę cię nigdzie w takim stanie, Mania. Zostań do rana. Prześpię się na kanapie.
- Nic mi nie będzie – troska jest miła, ale w tej chwili jej nie potrzebujesz. – Przecież to tylko kawałek.
Podchodzisz do niego i przytulasz się. Zaskakujesz go i w pierwszej chwili stoi nieruchomo, ale potem przyciąga cię do siebie w pożegnaniu.
- Uważaj na siebie – mówi, całując jej włosy.
- Będę.
Wychodzisz.
Chłód nocnego, październikowego powietrza wdziera się w twoje płuca. Idziesz przed siebie dobrze znaną drogą. Za sobą ciągniesz walizkę. Nie oglądasz się. Gdzieś głęboko w środku jesteś okropnie wściekła na Andrzeja, bo wiązałaś z nim przyszłość. Ale może dobrze się stało? Doceniasz, że sam ci o wszystkim powiedział. Że zrobił to teraz, a nie po czterech latach związku. Wtedy, mówiąc prawdę, wbiłby ten sztylet w twoje serce i dopełnił zemsty.
Teraz nie czujesz się, jakby twoje serce miało pęknąć. Jesteś tylko zmęczona.
Coraz bardziej zmęczona.
Świat przed oczami przesłaniają ciemne plamy.
Upadasz.
Gdzieś ostatkiem świadomości słyszysz, że ktoś cię woła.
Za późno. Tracisz przytomność.


><><><><><><><><><><><><><><><>< 


Kiedy układałam ten wątek w swojej głowie, wydawało mi się to bardziej odpowiednie. Po napisaniu czuję, że mogłam to wymyślić lepiej. Inaczej to wszystko rozegrać. Ale nie będę zmieniać. Już nie. Mam nadzieje, że chociaż stylem się ten rozdział obroni. Pisało mi się go trudno. Bo wspomnienia z MŚ odżyły i musiałam przez nie wszystkie przebrnąć, a potem ta rozmowa.. Nie wiedziałam jak to wszystko napisać. Ale jakoś się udało. ;)

Przepraszam, że nie wszystkich poinformowałam o dodaniu poprzedniego rozdziału. Nie miałam do tego zupełnie głowy.

I tyle. Liczę na wasze komentarze, oceny, przemyślenia.
Całuję! ;*


15 komentarzy:

  1. Ona mi za cholera do tej Wrony nie pasuje. Proszę cie nie mecz ich ze soba. Co do rozdziału to super nawet nie wiem co mam napisać. Oby kolejny byl szybko :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Nooooo tego się po Wronie nie spodziewałam. Zemsta? A to dupek. A lubiłam go, serio. I wiesz, o czym teraz pomyślałam? Pewnie Mańka zasłabła, bo jest z nim w ciąży... Ech... I jak to się dalej potoczy? Może jednak Kubiak będzie miał tu swój udział? :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Kurcze... wszystko się posypało jak domek z kart. Mam nadzieję, ze Mańka nie jest z nim w ciąży. A właściwie czemu nie? niech będzie tak jak wymyśliłaś. Mam nadzieję, że Mania będzie najszczęśliwszą osobą na świecie. Z nim lub bez niego.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. Owszem przyszło mi do głowy to, że Mańka może być w ciąży, ale jako nie bardzo mi to pasuje. Andrzej mimo wszystko u mnie zapunktował tym, że przyznał się do wszystkiego. Czekam na kolejny, w którym może wyjaśni się dlaczego Mańka zemdlała.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
  5. Największe wrażenie zrobiło na mnie to wyznanie. Tego chyba nikt się nie spodziewał... Czy się całkiem posypało? Raczej nie i bardzo spodobało mi się to porównanie do domu bez fundamentów, bardzo na miejscu :) Mam tylko nadzieję, że tak poukładasz losy i wszyscy będą szczęśliwi :)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Super;D Tylko tyle mogę powiedzieć ;D

    Ps. Nie spodziewałam się takiej prawdy od Andrzeja. Meeeega ;))

    OdpowiedzUsuń
  7. Po pierwszym omdleniu myślałam, że ciąża jak nic. Jednak po głębszej analizie może Mańka jest poważnie chora? W Spale też miała problemy... a Andrzej. Cóż, myślałam że coś bardziej strasznego wywinął choć nie wiem co. Mam nadzieję, że się dogadają.
    Pozdrawiam :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Plus przepraszam, ale razi w oczy. Nie dwutysięczny czternasty tylko dwa tysiące czternasty, ponieważ nie mówimy tysięczny czternasty...

      Usuń
    2. Już poprawione! Dziękuję za zwrócenie uwagi! ;)

      Usuń
  8. Jejku a tak miło zaczynał się ten rozdział :/
    Wronka ty ch*ju!! Kurde polubiłam go tutaj, chciałam,żeby oni ze sobą byli szczęśliwi :(
    Też coś czuję,że o choroba Mani ://
    Oby wszystko zakończyło się dobrze :*

    OdpowiedzUsuń
  9. Całkiem wkrętowa historia. Zawsze lubiłam takie przeskoki narracji bohaterów. Można poznać świat oczami różnych osób :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Już się z Wronką polubiłam, a on taki numer wykręca...

    OdpowiedzUsuń
  11. Przede wszystkim podziwiam Mańkę, że tak spokojnie to wszystko zniosła. Trudno nie zauważyć, że wraz ze słowami Andrzeja o jakiejś "prawdzie" stopniowo, walił się Mańce świat. I nie można się temu dziwić. Po długim czasie wreszcie komuś zaufała i nagle okazuje się, że mogła się bardzo pomylić. Nie dziwi mnie też, że wzięła swój rzeczy i wyszła z mieszkania. Myślę, że potrzebują oboje czasu by sobie to wszystko poukładać. Ale teraz, gdy już wiem o co chodziło Andrzejowi uważam, że będzie naprawdę głupi jeśli nie zawalczy o ukochaną. W końcu nie zdradził jej, nie pokochał innej kobiety i jego jedyna wina to złe intencje na początku. Fakt, nie powinno się budować związku na kłamstwie, ale przyznał się i zrozumiał błędy. Myślę, że Mańka byłaby mu w stanie wybaczyć, bo sama zauważyła, że nie wszystkie jego zachowania były udawane. Potrzebuje tylko czasu na ułożenie niektórych faktów w głowie. Tylko nadal jestem ogromnie ciekawa jaką rolę w tym wszystkim ma odegrać Michał... Czy na tym etapie jego zaangażowanie w sprawę się kończy?

    Muszę przyznać, kochana, że zazwyczaj w opowiadaniach widać czarno na białym kto z kim jak i gdzie. A u Ciebie nie jestem w stanie domyślić się niczego! I to mi się ogromnie podoba;)

    No i zapomniałabym... Jeszcze słówko na temat meczu. Wspaniale opisałaś radość siatkarzy po zwycięstwie i bardzo podobał mi się fragment z małym Piotrusiem. To musiało być naprawdę wzruszające, widzieć jak w malcu rodzą takie same zainteresowania jak w zmarłym ojcu.

    A co do ostatnich zdań... Co jest z Mańką!? I kto wołał? Michał? :D

    Pozdrawiam! ;*

    I informuję, że na moim blogu pojawiła się dość ważna informacja i prosiłabym, żebyś się z nią zapoznała. To dla mnie bardzo ważne;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Mańka dała mu drugą szansę. Ja dałam mu drugą szansę. każdy na to zasługuje. Ale on to spieprzył po całości. Podziwiam Mańkę za jej panowanie nad sobą i ten stoicki spokój, z którym przyjmowała te wszystkie informacje. Ja już dawno dałabym mu w pysk i naprawdę nadal szczerze mam ochotę to zrobić mimo, że cała ta sprawa mnie nie dotyczy. Nie mniej cieszę się jednak, że jej to wyznał. Lepiej teraz, niż za kilka lat. Mimo wszystko sprawił, że dziewczyna znowu cierpi. Po raz kolejny. Chciałabym tu napisać, że mam nadzieję, że się zejdą, ale tak nie jest. Mam nadzieję, że Mańka odnajdzie w sobie na tyle siły, żeby go zostawić ze złamanym sercem, bo najwyraźniej teraz Andrzej ją kocha. No właśnie, teraz. Ja na jej miejscu też na pewno nie potrafiłabym już z nim być. Myślę, że ten rozdział poruszył mnie bardziej, niż jakikolwiek inny na tym blogu. Po prostu...podczas czytania go cały czas miałam wrażenie, że na końcu będzie napisane KONIEC. nie wiem, czemu. Nie chodzi o to, że jestem znudzona opowiadaniem, ale to wszystko działo się tak, jakby zaraz miało się skończyć. Wygrane mistrzostwa, wyznanie prawdy, rozstanie...takie miałam wrażenie. Teraz mam mętlik w głowie, i nie wiem, co planujesz, ale się tego boję. Szczerze? Boję się, że mańka da mu drugą szansę. Zdecydowanie chłopak na to nie zasługuje.
    Widzisz? Z tego wszystkiego nie zrobiłam nawet jednego akapitu i naprawdę niecierpliwię się na to, co będzie dalej...
    Całusy! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. I dobrze niech go zostawi, ja od początku byłam za Miśkiem :)

    OdpowiedzUsuń