Czas mija szybka. Można
powiedzieć, że nawet za szybko. A tobie pozostaje tylko się mu poddać i uznać
jego wyższość. Pamiętasz początki współpracy z siatkarzami, jakby to było
najwyżej trzy tygodnie temu. A tymczasem minęły już miesiące. Dokładnie pięć.
Dziś jest dwudziesty pierwszy
września dwa tysiące czternastego roku.
Dzień finałowego starcia.
Dzień, w którym okaże się, kogo
możesz nazwać Mistrzem.
Kto to będzie? Polska czy
Brazylia?
Ściskasz nerwowo w dłoniach
aparat. Nie możesz skupić się na robieniu zdjęć, kiedy czujesz tak sprzeczne
emocje. Nie potrafisz się od nich odciąć, bo siatkówka to tak samo twoje życie.
Może nie grasz, może to nie ty masz szansę zostać mistrzem, ale to nie ma nic
do rzeczy. Siatkówka to miłość. Jedna, wielka miłość. Kibiców do siatkarzy.
Siatkarzy do kibiców. Trenera i graczy. Nas wszystkich do siatkówki. To
wszystko jest zamkniętym kołem, które będzie się toczyć tak długo, dopóki
agresja i zło nie zastąpią miłości.
Patrzysz, jak kibice stopniowo
zapełniają trybuny. Czujesz ich podekscytowanie, ich wiarę. Każdy ma na sobie
narodowe barwy. Każdy jest przygotowany, by wspierać swoją drużynę z całego
serca, by zdzierać gardło aż do ostatniego gwizdka. Siadasz na krzesełku
przeznaczonym dla sztabu szkoleniowego, które są jak na razie puste. Boisko też
jest puste. Na razie. Za chwilę reprezentacje Polski i Brazylii wyjdą na
rozgrzewką. Za chwilę nasi siatkarze rozpoczną najważniejszy bój być może w
całym ich życiu. Bo co smakuje tak, jak złoto zdobyte na Mistrzostwach Świata u
siebie? To się nie może równać z niczym. Wodzisz wzrokiem po całym spodku.
Coraz więcej kibiców. Wstajesz z miejsca i postanawiasz udokumentować to
wydarzenie najlepiej jak tylko potrafisz. I zaczniesz już teraz, bo później
możesz być zajęta czymś całkowicie innym. Twój doping również dziś zabrzmi w
katowickim spodku.
I znów czas płynie nieubłaganie.
Pierwszy gwizdek. Pierwsza piłka.
Ledwo się zaczyna, a już wiesz, że to będzie ciężka przeprawa. Ale zaciskasz
kciuki z całej siły. Modlisz się do Boga, by dał chłopcom siłę, by pomógł im
przetrwać tę batalię.
A ja tylko patrzę i się uśmiecham. Już wiem. Zawsze wiedziałem. Jest
tylko jeden mistrz.
Łzy. Niedowierzanie. Szczęście.
To, co działo się po ostatnim
gwizdku ciężko opisać. Panował jeden wielki zgiełk. Jedyne, co pamiętasz
wyraźnie, to przybite i całkowicie zdumione miny na twarzach Brazylijczyków.
Mieli do tego prawo, w końcu polski walec przejechał się po nich z wyjątkową
brutalnością.
Biegniesz w kierunku cieszących
się siatkarzy, by znaleźć się w centrum wydarzeń. Bardzo chcesz rzucić aparat
gdzieś na trybuny i po prostu świętować razem z nimi, ale niestety. To nie jest
możliwe. Wykonujesz parę naprawdę niezłych ujęć. Chłopaki sami ci pozują, z
największą przyjemnością pokazują ci swoją radość, a ty to jak najbardziej
wykorzystujesz. Gdzieś w tłumie miga ci sylwetka Andrzeja. Rzucasz się w jego
stronę. Pragniesz przytulić go jak najmocniej, pogratulować, bo choć nie grał
zbyt wiele, przyczynił się w równym stopniu do tego złota. Chcesz również zburzyć
dystans, jaki zapanował między wami od początku turnieju.
- Andrzej! – wołasz za nim, a
kiedy odwraca się w twoim kierunku, z uśmiechem rzucasz mu się w ramiona.
Przytula cię do siebie, ale nie tak jak kiedyś. Jest ostrożny. Coś się
zmieniło.
- Udało się! Udało się, Mańka!
Jesteśmy mistrzami… - głos mu się łamie.
Nie potrafisz w takim momencie
myśleć o czymkolwiek innym. Jeśli na wasz związek padnie jakiś cień, zmierzysz
się z nim. Wkrótce, ale nie teraz.
Zaciskasz mocniej ramiona wokół
jego szyi, dając mu w ten sposób znać, jak bardzo się cieszysz. Wasza chwila
nie trwa długo. Sekundę później przychodzi ktoś, by pogratulować, potem jeszcze
ktoś. W końcu porywają Andrzeja do dziennikarzy, a ty patrzysz za nim ze łzami
w oczach i uśmiechem na ustach. Wyrywasz się z zamyślenia i znów bierzesz
aparat do ręki. Ta noc się jeszcze nie skończyła. Jeszcze dużo zdjęć przed
tobą.
Odwracasz się w stronę trybun i z
uśmiechem stawiasz czoła fali miłości i dumy, jaka płynie od płaczących ze
szczęścia kibiców. Podchodzisz do sektora, na którym miejsca zajmuje Paulina i
Piotrek. Chłopiec biegnie ci naprzeciw, a ty łapiesz go i przytulasz do siebie,
śmiejąc się przy tym radośnie. Zamieniasz kilka słów z kobietą, po czym
zabierasz Piotrusia na parkiet. Chwilę później chłopiec się zatrzymuje, patrząc
na Mariusza, który z synem odbija piłkę.
- Mogę do nich dołączyć? – pyta z
nadzieją.
Od czasu wizyty w Energii,
Piotrek złapał bakcyla. Kazał kupić sobie własną piłkę i kiedy tylko mógł,
ćwiczył odbicia górą lub dołem.
- Biegnij – uśmiechasz się do
niego. – I nie zapomnij się przywitać! – wołasz jeszcze, podążając za nim.
Z pewnej odległości widzisz, jak
starszy z Wlazłych zastyga w chwilowym szoku na widok chłopca. Patrzy na niego
z chwilowym niedowierzaniem, ale już chwilę później uśmiecha się do niego
przyjaźnie. Odbija piłką w jego kierunku, a sam podnosi wzrok i rozgląda się
wokół. Zauważa ciebie. Podchodzisz bliżej i stajesz obok niego.
- Czy to… - jego głos się
załamuje.
- Tak. Nazywa się Piotruś –
mówisz cicho, prawie szeptem.
- Wiedziałaś? – zwraca się do
ciebie, ale bez cienia pretensji.
- Od niedawna – przytakujesz.
- A Paulina?
Wskazujesz mu odpowiedni sektor.
Patrzy chwilę w jego kierunku, a w końcu rusza w tamtą stronę. Zostajesz z
Arkiem i Piotrkiem, którzy niczego nieświadomi odbijają między sobą piłkę, ale
wzrok masz utkwiony w plecach atakującego.
Dwoje znajomych z przeszłości
spotkało się po latach. Dwoje znajomych, którzy kochali tego samego człowieka.
Nie potrzebują słów. Wystarczą im uśmiechy, łzy i pełne zrozumienia spojrzenia.
W końcu odrywają się od siebie i
pochodzą do dzieciaków. Zostawiasz chłopców pod ich opieką i już chcesz odejść,
ale zatrzymuje cię widok Mariusza. Łzy radości w jego oczach. Usta układające
się w uśmiech, który ma w sobie zarówno smutek jak i szczęście. Wargi, składające
się na jedno słowo: dziękuję.
Podchodzisz do niego i wiesz, że
on rozumie. Przytulasz go z całej siły, uśmiechasz się, a potem gratulujesz
całej drużynie.
***
:: perspektywa Andrzeja ::
Zdobycie złotego medalu
Mistrzostw Świata nie oznacza początku wolnego. A szkoda, bo tylko na to masz w
tym momencie ochotę. Prawda nadal nie wyszła na jaw. Sumienie cię gryzie, gdy
patrzysz, jak Mańka reaguje na twój dystans. Na początku próbowała się przez
niego przebić. Teraz po prostu schodzi ci z drogi. Jesteś z nią, mieszkacie
razem, widujecie się codziennie, ale żyjecie obok siebie. Ta świadomość powoli
zabija was oboje. Mańkę w szczególności, bo nie ma zielonego pojęcia, co się do
tego przyczyniło. Nie wie kogo lub co powinna winić, za powolny rozpad waszego
związku. Patrzysz na nią i zaczynasz żałować, że wplątałeś ją w to wszystko,
ale musiałeś tak postąpić, nie mogłeś dawać jej złudnych nadziei i udawać, ze
wszystko jest w porządku, skoro tak nie jest i nie będzie.
Siadasz na krześle w kuchni,
łokcie opierasz na blacie stołu, a twarz chowasz w dłoniach. Miało być inaczej.
A tymczasem znów poszło nie po twojej myśli. Karcisz w myślach sam siebie za
to, że pozwoliłeś sprawom zajść tak daleko. Miałeś już nigdy więcej nie zranić
Mańki, a tymczasem przez twój dystans i wieczny brak czasu dziewczyna po raz
kolejny cierpi. Zbierasz się w sobie i kierujesz się do salonu. Przystajesz na
chwilę w drzwiach i opierasz głowę o futrynę, bezgłośnie uderzając w nią głową.
Za moment zrobisz coś, za co masz
ochotę sam siebie trzasnąć pięścią w twarz. Złamiesz serce kobiecie, którą
kochasz i która kocha ciebie. Zrobisz to z miłości do niej. Czy to ma
jakikolwiek sens?
Bierzesz ostatni głęboki oddech,
który w zamierzeniu miał dodać ci odwagi i siadasz obok dziewczyny na sofie.
Bierzesz jej dłonie w swoje i podnosisz do ust, składając na obu czuły
pocałunek. Patrzy na ciebie z niezrozumieniem. Od tak dawna nie okazałeś jej
ani odrobiny czułości. A ona się dostosowała. Nie prosiła, nie robiła wyrzutów.
Chciała, chce zrozumieć. Ale nie potrafi, bo nie zna prawdy. Teraz to się
zmieni.
- Muszę powiedzieć ci prawdę. Nie
wiem tylko, jak… - przerywasz na chwilę, szukając odpowiednich słów.
- Prawdę… - powtarza po tobie
zamyślona. Jej głos brzmi pusto, nieobecnie.
- Nie wiem, od czego powinienem
zacząć.
- Od początku. Tak będzie
najlepiej – próbuje się do ciebie uśmiechnąć.
Patrzysz na nią. Na jej twarz,
która napięła się w oczekiwaniu, na ciało, które odruchowo przybrało obronną
pozę. Jakby samo słowo ‘prawda’ wywoływało w niej obronne instynkty.
- Nie tym razem. Dziś zacznę od
końca.
Kiedy w jednej ‘prawdzie’ zawiera
się kilka mniejszych ‘prawd’ lepiej zacząć od tych mniejszych, niż od razu zaatakować
największym kalibrem. Pomimo całej nienawiści, którą już odczuwasz przez to, że
ranisz Mańkę, pragniesz, by cię wysłuchała. By dowiedziała się wszystkiego.
- Nie da się nie zauważyć, że
trzymam dystans. Robię to świadomie – patrzy na ciebie, ale cię nie widzi.
Usilnie próbuje odpowiedzieć sobie, dlaczego. – i jest tego powód. Ranię ciebie
i siebie również, ale inaczej nie mogę, bo do tego się wszystko sprowadza. Ja
ciągle cię ranię, Mańka. Kocham cię, a mimo to ciągle przez mnie cierpisz. Nie
zaprzeczaj, bo kiedy skończymy tę rozmowę, będziesz wiedziała, że mam całkowitą
rację. Podczas zgrupowania we Francji spotkałem swoją byłą dziewczynę.
- Nigdy nie wspominałeś o swojej
byłej… - mówi cicho.
- Bo po naszym rozstaniu
próbowałem ją wyrzucić ze swojego umysłu. Próbowałem o niej zapomnieć na każdy możliwy
sposób.
- Udało się?
- Tak, udało się – prychasz z
rozgoryczeniem. –To ona odeszła ode mnie. Ja ją kochałem. Może to była głupia i
niedojrzała miłość, która i tak by nie przetrwała, ale naprawdę wtedy zrobiłbym
dla niej wszystko. A ona zdeptała to swoją jedenastocentymetrową szpilką. Byłem
w szoku, kiedy ją zobaczyłem. Dawne rany się odezwały. Nie czuje już nic do
niej. Poza nienawiścią. Ale blizny nadal bolą. A ona się pojawia ot tak i
zachowuje, jakby nigdy nic. Próbowała mnie zbajerować. I myślała, że dam się
nabrać. Nie dałem. Ale wtedy mnie pocałowała. A właściwie przyssała się do mnie
– dochodząc do tego momentu, nie potrafiłeś przerwać ani na moment. Słowa same
się z ciebie wylewały. – Gdyby nie Michał…
- Jaki Michał? – odzywa się
szeptem. Siedzi wyprostowana jak struna i pobladła. Próbuje zachować spokój i
choć postarać się zrozumieć. Jesteś jej tak bardzo za to wdzięczny. Nie dałbyś
rady powiedzieć jej o wszystkim, gdyby zaczęła płakać, krzyczeć i wyzywać cię
od najgorszych. A ma do tego wszelkie prawa. W tym momencie patrzysz na nią z
podziwem.
- Kubiak. Był w pobliżu. Widział
całą sytuację. Kiedy zobaczył, że nie daję sobie z Natalią rady, odciągnął mnie
od niej, udając, że uderza mnie w twarz. Zaczął na mnie wrzeszczeć, że mam
dziewczynę, i że ona się o wszystkim dowie, a potem on mi powyrywa nogi z dupy –
uśmiechasz się smutno. – Myślałem, że za chwilę wyciągnie telefon i zadzwoni do
ciebie i opowie ci to o tym z jego, jak myślałem, błędnej perspektywy. Ale to
nie o to mu chodziło. Chciał w ten sposób dać do zrozumienia Natalii, że jestem
zajęty i, że ma mi nie rozwalać życia. Nie wiem, czy zrozumiała przekaz, czy po
prostu się wystraszyła, ale zniknęła z pola widzenia.
- Nic mi nie powiedział.
- Nie chciał się mieszać.
Rozmawiałem z nim później. Powiedziałem mu, że ma prawo ci o wszystkim
powiedzieć, ale ja sam chciałbym to zrobić. Zajęło to dużo czasu, ale wolałem
powiedzieć ci o tym osobiście.
- Trzymałeś się ode mnie z daleka
przez cały ten czas, bo ukrywałeś pocałunek, który wymusiła twoja była? – pyta
bez przekonania.
- Nie. To jeszcze nie wszystko.
- Niech zgadnę, szykuje się
większa rewelacja? – prycha. – Zdradziłeś mnie z nią?
- Nie. – odpowiadasz, patrząc jej
prosto w oczy.
- Czyli nie ma to z nią żadnego
związku?
- Ma. Ale cię nie zdradziłem.
Oprócz tego jednego incydentu, nic innego nie miało miejsca.
- Okej. Co dalej?
- Chodzi o to, że po tym
nieszczęsnym spotkaniu coś do mnie dotarło. Związek z Natalią trwał cztery
lata. Ale nie skończył się dawno temu. Właściwie minął dopiero niecały rok. To
krótki czas, by pozbierać się po czymś taki, a jak widzisz, nie płaczę za nią w
poduszkę. Po trzech miesiącach użalania się nad sobą postanowiłem, że się
zemszczę. Nie na niej. Na kobietach. Obiecałem sobie, że znajdę sobie jakieś
wyzwanie. Rozkocham ją w sobie, zapewnię o swojej miłości, a potem porzucę,
wbijając jej nóż w plecy. I znalazłem.
- Kto to był? – pyta słabo.
- Ty.
***
:: perspektywa Marianny ::
- Ty.
Ciemnieje ci przed oczami. Czujesz
się, jakbyś nagle wpadła w jakąś czarną otchłań i spadała z ogromną prędkością
w dół.
- Czyli to wszystko było tylko
przedstawieniem? A potem co? Dlaczego nie dokończyłeś swojego planu? Dlaczego
mi o tym mówisz? – szepczesz. Nie stać cię na więcej. Nie masz siły, by
podnieść głos.
- Na początku tak, udawałem
zainteresowanie tobą. A raczej to, że się zakochałem. Byłem zainteresowany
tobą, ale jako celem, nie kobietą. Ten tydzień, który spędziliśmy prawie cały
razem… Wtedy udawałem. To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Ale potem…
Potem zapomniałem o bożym świecie. O całym planie zemsty. O Natalii. O tym, że
nie mogę cię kochać.
- Kiedy?
- Pamiętasz, jak przyszłaś do
mnie przed wyjazdem do Pauliny? Cała nasz podróż nie była udawana. Wtedy się w
tobie zakochałem. Widziałem ciebie. Dziewczynę, która potrafiła znieść w swoim
życiu tak wiele. I porównałem cię ze sobą. Bo ja po jednym nieszczęściu się
zagubiłem. Zamiast pocierpieć swoje, chciałem zemsty. I tyle.
- Tyle… - masz pustkę w głowie.
Nie wiesz, co masz w ogóle myśleć o tym, co
przed chwilą usłyszałaś. Nie wiesz, jak się zachować. Zapomnieć, wybaczyć? Ale
czy potrafisz? Czy mogłabyś mu zaufać? Skąd masz pewność, że cię naprawdę kocha? Nie. Jesteś pewna, że
nie cały wasz związek był udawany. Ale mimo wszystko poddajesz w wątpliwości
każdą chwilę spędzoną razem z Andrzejem. Czy wtedy był uczciwy, a wtedy, a
potem?
Jeśli porównać wasz związek do
domu z fundamentami, to Andrzej w tej chwili wyrwał mu fundamenty, choć
paradoksalnie dom jeszcze stoi. Ale wystarczy lekki podmuch wiatru i runie. Nie
ma się na czym oprzeć. Brak zaufania. Brak szczerości. Wątpliwości.
Nie, nie potrafisz tak po prostu
nad tym przejść. To za trudne.
Podnosisz na niego pełne bólu
spojrzenie. Naprawdę bardzo go kochasz. Ale jak możesz kochać go nadal, skoro
zniszczył wszystko?
- Czego ode mnie oczekujesz? Nie
rzucę ci się na szyję, zapewniając, że nie ma o czym mówić.
Patrzy na ciebie z równym twojemu
bólem. Uśmiech się delikatnie, choć smutno.
- Nie będę cię prosił o
wybaczenie. Nie będę prosił, byś mnie nie znienawidziła. Będę spokojniejszy,
kiedy to zrobisz. Ale nie chcę, byś myślała, że byłem z tobą tylko przez głupią
zemstę. Tak było tylko i wyłącznie na początku. Przepraszam, za wszystko.
- Nie znienawidzę cię. Mimo wszystko nie
potrafię – uśmiechasz się do niego słabo, a potem podnosisz się z sofy. Czujesz
zawroty głowy i tylko szybki refleks Andrzeja chroni cię przed upadkiem.
- W porządku? – pyta, stawiając
cię do pionu.
- Tak – odpowiadasz, odzyskując
ostrość spojrzenia. – Już tak.
Wchodzisz do sypialni, zamykając
za sobą drzwi. Sięgasz po walizkę i pakujesz swoje rzeczy. Nie ma tego dużo.
Jeszcze nie zdążyłaś przenieść wszystkiego od siebie. Mieścisz się w jednej
walizce. Wychodzisz z nią do salonu i stawiasz przy wyjściu. Narzucasz na
ramiona skórzaną kurtkę.
- Nie puszczę cię nigdzie w takim
stanie, Mania. Zostań do rana. Prześpię się na kanapie.
- Nic mi nie będzie – troska jest
miła, ale w tej chwili jej nie potrzebujesz. – Przecież to tylko kawałek.
Podchodzisz do niego i przytulasz
się. Zaskakujesz go i w pierwszej chwili stoi nieruchomo, ale potem przyciąga
cię do siebie w pożegnaniu.
- Uważaj na siebie – mówi,
całując jej włosy.
- Będę.
Wychodzisz.
Chłód nocnego, październikowego
powietrza wdziera się w twoje płuca. Idziesz przed siebie dobrze znaną drogą.
Za sobą ciągniesz walizkę. Nie oglądasz się. Gdzieś głęboko w środku jesteś
okropnie wściekła na Andrzeja, bo wiązałaś z nim przyszłość. Ale może dobrze
się stało? Doceniasz, że sam ci o wszystkim powiedział. Że zrobił to teraz, a
nie po czterech latach związku. Wtedy, mówiąc prawdę, wbiłby ten sztylet w
twoje serce i dopełnił zemsty.
Teraz nie czujesz się, jakby
twoje serce miało pęknąć. Jesteś tylko zmęczona.
Coraz bardziej zmęczona.
Świat przed oczami przesłaniają
ciemne plamy.
Upadasz.
Gdzieś ostatkiem świadomości
słyszysz, że ktoś cię woła.
Za późno. Tracisz przytomność.
><><><><><><><><><><><><><><><><
Kiedy układałam ten wątek w
swojej głowie, wydawało mi się to bardziej odpowiednie. Po napisaniu czuję, że
mogłam to wymyślić lepiej. Inaczej to wszystko rozegrać. Ale nie będę zmieniać.
Już nie. Mam nadzieje, że chociaż stylem się ten rozdział obroni. Pisało mi się
go trudno. Bo wspomnienia z MŚ odżyły i musiałam przez nie wszystkie przebrnąć,
a potem ta rozmowa.. Nie wiedziałam jak to wszystko napisać. Ale jakoś się
udało. ;)
Przepraszam, że nie wszystkich
poinformowałam o dodaniu poprzedniego rozdziału. Nie miałam do tego zupełnie
głowy.
I tyle. Liczę na wasze
komentarze, oceny, przemyślenia.
Całuję! ;*
Ona mi za cholera do tej Wrony nie pasuje. Proszę cie nie mecz ich ze soba. Co do rozdziału to super nawet nie wiem co mam napisać. Oby kolejny byl szybko :*
OdpowiedzUsuńNooooo tego się po Wronie nie spodziewałam. Zemsta? A to dupek. A lubiłam go, serio. I wiesz, o czym teraz pomyślałam? Pewnie Mańka zasłabła, bo jest z nim w ciąży... Ech... I jak to się dalej potoczy? Może jednak Kubiak będzie miał tu swój udział? :)
OdpowiedzUsuńKurcze... wszystko się posypało jak domek z kart. Mam nadzieję, ze Mańka nie jest z nim w ciąży. A właściwie czemu nie? niech będzie tak jak wymyśliłaś. Mam nadzieję, że Mania będzie najszczęśliwszą osobą na świecie. Z nim lub bez niego.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Owszem przyszło mi do głowy to, że Mańka może być w ciąży, ale jako nie bardzo mi to pasuje. Andrzej mimo wszystko u mnie zapunktował tym, że przyznał się do wszystkiego. Czekam na kolejny, w którym może wyjaśni się dlaczego Mańka zemdlała.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Największe wrażenie zrobiło na mnie to wyznanie. Tego chyba nikt się nie spodziewał... Czy się całkiem posypało? Raczej nie i bardzo spodobało mi się to porównanie do domu bez fundamentów, bardzo na miejscu :) Mam tylko nadzieję, że tak poukładasz losy i wszyscy będą szczęśliwi :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
Super;D Tylko tyle mogę powiedzieć ;D
OdpowiedzUsuńPs. Nie spodziewałam się takiej prawdy od Andrzeja. Meeeega ;))
Po pierwszym omdleniu myślałam, że ciąża jak nic. Jednak po głębszej analizie może Mańka jest poważnie chora? W Spale też miała problemy... a Andrzej. Cóż, myślałam że coś bardziej strasznego wywinął choć nie wiem co. Mam nadzieję, że się dogadają.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :*
Plus przepraszam, ale razi w oczy. Nie dwutysięczny czternasty tylko dwa tysiące czternasty, ponieważ nie mówimy tysięczny czternasty...
UsuńJuż poprawione! Dziękuję za zwrócenie uwagi! ;)
UsuńJejku a tak miło zaczynał się ten rozdział :/
OdpowiedzUsuńWronka ty ch*ju!! Kurde polubiłam go tutaj, chciałam,żeby oni ze sobą byli szczęśliwi :(
Też coś czuję,że o choroba Mani ://
Oby wszystko zakończyło się dobrze :*
Całkiem wkrętowa historia. Zawsze lubiłam takie przeskoki narracji bohaterów. Można poznać świat oczami różnych osób :)
OdpowiedzUsuńJuż się z Wronką polubiłam, a on taki numer wykręca...
OdpowiedzUsuńPrzede wszystkim podziwiam Mańkę, że tak spokojnie to wszystko zniosła. Trudno nie zauważyć, że wraz ze słowami Andrzeja o jakiejś "prawdzie" stopniowo, walił się Mańce świat. I nie można się temu dziwić. Po długim czasie wreszcie komuś zaufała i nagle okazuje się, że mogła się bardzo pomylić. Nie dziwi mnie też, że wzięła swój rzeczy i wyszła z mieszkania. Myślę, że potrzebują oboje czasu by sobie to wszystko poukładać. Ale teraz, gdy już wiem o co chodziło Andrzejowi uważam, że będzie naprawdę głupi jeśli nie zawalczy o ukochaną. W końcu nie zdradził jej, nie pokochał innej kobiety i jego jedyna wina to złe intencje na początku. Fakt, nie powinno się budować związku na kłamstwie, ale przyznał się i zrozumiał błędy. Myślę, że Mańka byłaby mu w stanie wybaczyć, bo sama zauważyła, że nie wszystkie jego zachowania były udawane. Potrzebuje tylko czasu na ułożenie niektórych faktów w głowie. Tylko nadal jestem ogromnie ciekawa jaką rolę w tym wszystkim ma odegrać Michał... Czy na tym etapie jego zaangażowanie w sprawę się kończy?
OdpowiedzUsuńMuszę przyznać, kochana, że zazwyczaj w opowiadaniach widać czarno na białym kto z kim jak i gdzie. A u Ciebie nie jestem w stanie domyślić się niczego! I to mi się ogromnie podoba;)
No i zapomniałabym... Jeszcze słówko na temat meczu. Wspaniale opisałaś radość siatkarzy po zwycięstwie i bardzo podobał mi się fragment z małym Piotrusiem. To musiało być naprawdę wzruszające, widzieć jak w malcu rodzą takie same zainteresowania jak w zmarłym ojcu.
A co do ostatnich zdań... Co jest z Mańką!? I kto wołał? Michał? :D
Pozdrawiam! ;*
I informuję, że na moim blogu pojawiła się dość ważna informacja i prosiłabym, żebyś się z nią zapoznała. To dla mnie bardzo ważne;)
Mańka dała mu drugą szansę. Ja dałam mu drugą szansę. każdy na to zasługuje. Ale on to spieprzył po całości. Podziwiam Mańkę za jej panowanie nad sobą i ten stoicki spokój, z którym przyjmowała te wszystkie informacje. Ja już dawno dałabym mu w pysk i naprawdę nadal szczerze mam ochotę to zrobić mimo, że cała ta sprawa mnie nie dotyczy. Nie mniej cieszę się jednak, że jej to wyznał. Lepiej teraz, niż za kilka lat. Mimo wszystko sprawił, że dziewczyna znowu cierpi. Po raz kolejny. Chciałabym tu napisać, że mam nadzieję, że się zejdą, ale tak nie jest. Mam nadzieję, że Mańka odnajdzie w sobie na tyle siły, żeby go zostawić ze złamanym sercem, bo najwyraźniej teraz Andrzej ją kocha. No właśnie, teraz. Ja na jej miejscu też na pewno nie potrafiłabym już z nim być. Myślę, że ten rozdział poruszył mnie bardziej, niż jakikolwiek inny na tym blogu. Po prostu...podczas czytania go cały czas miałam wrażenie, że na końcu będzie napisane KONIEC. nie wiem, czemu. Nie chodzi o to, że jestem znudzona opowiadaniem, ale to wszystko działo się tak, jakby zaraz miało się skończyć. Wygrane mistrzostwa, wyznanie prawdy, rozstanie...takie miałam wrażenie. Teraz mam mętlik w głowie, i nie wiem, co planujesz, ale się tego boję. Szczerze? Boję się, że mańka da mu drugą szansę. Zdecydowanie chłopak na to nie zasługuje.
OdpowiedzUsuńWidzisz? Z tego wszystkiego nie zrobiłam nawet jednego akapitu i naprawdę niecierpliwię się na to, co będzie dalej...
Całusy! :*
I dobrze niech go zostawi, ja od początku byłam za Miśkiem :)
OdpowiedzUsuń